Jerzy Nasierowski, pochodzący ze szlacheckiej rodziny, cieszył się nie tylko miłością widzów, ale i sympatią ówczesnej towarzyskiej elity. Jego eleganckie mieszkanie na warszawskiej Starówce bywało miejscem spotkań i dyskusji, jednak na liście znajomości Jerzego znajdowali się nie tylko aktorzy czy ludzie związani z szeroko pojętą warstwą intelektualną…
Gdy Nasierowski poznał 16-letniego Andrzeja Rukuszewicza, wpadł jak śliwka w kompot – zakochał się w nim bowiem bez pamięci, nie przejmując się bardzo dużą, bo niemal 20-letnią różnicą wieku czy przepaścią jeśli chodzi o status. Andrzej był bowiem prostym chłopakiem, hydraulikiem, któremu brak było obycia, doświadczenia życiowego i środków, jakimi dysponował jego partner. Można by się spodziewać, że w takiej sytuacji to starszy Jerzy byłby motorem i kołem zamachowym ich związku – stało się jednak wręcz przeciwnie.
16-letni Andrzej bowiem "zaraził" Jerzego swoim pomysłem na łatwy pieniądz i szczyptę adrenaliny. W przerwach pomiędzy podróżami i wizytami w restauracjach obaj panowie bowiem trudnili się włamaniami i kradzieżami w mieszkaniach należących do zamożnych znajomych Nasierowskiego, który jako popularny aktor często bywał w gościnie u innych przedstawicieli "środowiska". I doskonale wiedział, co kto trzyma w domu – a także jakie ma zamki w drzwiach i grafik pracy…
W niektórych włamaniach Jerzy Nasierowski towarzyszył swojemu partnerowi, jednak w przypadku pamiętnego napadu na willę aktorki Miry Grelichowskiej-Wajdy o wszystkim dowiedział się po fakcie. 27 stycznia 1972 roku Andrzej Rukuszewicz włamał się do willi wraz ze swoim znajomym, Maciejem Banasiem. Nie wszystko poszło zgodnie z planem… W domu aktorki wpadli na pielęgniarkę, Annę Wujek, której obecności kompletnie się nie spodziewali. Związali ją i zakneblowali, by móc w spokoju splądrować willę. Kobieta jednak się udusiła – w ten sposób "zwykła" kradzież stała się zbrodnią. W sprawie tej milicja zatrzymała zupełnie kogoś innego – ekipę kilku złodziejaszków, którzy mieli odpowiedzieć za włamanie i śmierć Anny Wujek. Ludzie ci, torturowani przez milicję, przyznali się do zbrodni… Jerzy Nasierowski znał jednak prawdę i nie chciał dopuścić do tego, by wyrok w tej sprawie usłyszeli niewinni. Zadenuncjował swojego partnera Andrzeja i jego kolegę na milicji. Nie spodziewał się jednak, że Andrzej postanowi pociągnąć go za sobą na dno…
Rukuszewicz zeznał bowiem, że cały napad i jego przebieg był pomysłem Jerzego Nasierowskiego! W końcu do za jego pełną wiedzą i zgodą odbyły się poprzednich 6 włamań, w których znajomi Jerzego tracili oszczędności życia, biżuterię i antyki. Andrzej wyśpiewał absolutnie wszystko – nie tylko szczegóły dotyczące wspólnych kradzieży w mieszkaniach zamożnych kolegów i koleżanek Nasierowskiego, ale i przekrętów związane z handlem dewizami i dziełami sztuki czy oszustw skarbowych. Utrzymywał, że to Jerzy zaplanował szczegółowo napad na willę Miry Grelichowskiej-Wajdy, w co łatwo było uwierzyć, skoro była jego znajomą i skoro wspólne przestępcze przygody panów trwały od ładnych paru lat.
Proces trwał krótko i zakończył się wysokimi karami. Jerzy Nasierowski, podobnie jak jego były partner, usłyszał wyrok 25 lat pozbawienia wolności, do którego doliczono jeszcze kary za przestępstwa związane z nielegalnym handlem dziełami sztuki i antykami. Łącznie do odsiadki aktor miał aż 32 lata – odsiedział jednak 10,5 roku. Po wyjściu z więzienia stał się persona non grata w starych, dobrze sobie znanych aktorskich kręgach, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę kulisy jego zniknięcia z salonów. Gdy wrócił do domu – okradzionego zresztą pod jego nieobecność z antyków i wszystkich cennych przedmiotów przez innego dawnego kochanka – nie miał nic. Jego reputacja legła w gruzach, przyjaciele się od niego odwrócili, współpracownicy zapomnieli. Nasierowski, mimo iż wyszedł zza krat, pokutował zatem dalej, skupiając się na pisaniu książek i rzadkim grywaniu w teatrze.
Nigdy więcej nie wrócił na szczyt.
Źródło: Makabrycja