Kiedy islamscy fanatycy założyli Państwo Islamskie, zaczęli przez swoich agentów w Europie rekrutować nowych członków - oraz członkinie. Głośno było o dziewczynach, którym ISIS obiecywało ważną rolę do odegrania w ich "świętej wojnie". Gdy udawały się do Syrii, odbierano im wolność, gwałcono i wykorzystywano w celach propagandowych.
Ostatnio w mediach głośno jest o historii kobiety, która została zwerbowana przez ISIS, po czym uciekła do Europy. Belgijka Laura Passoni związała się z muzułmaninem, Osamą Rayanem, którego poznała pracując w supermarkecie. Ponieważ była w nim zakochana, dała się namówić na przeprowadzkę do Tunezji, ojczyzny męża. Wtedy partner postanowił, że przeniosą się ponownie, miejscowości al-Bab w Syrii - wtedy już kontrolowanej przez ISIS.
30-latka przeprowadziła się z dwójką małych dzieci, jednym z wcześniejszego małżeństwa. Gdy dotarła do al-Bab okazało się oczywiście, że życie, jakie obiecywało jej ISIS drastycznie różni się od tego, co zastała. Dzisiaj ostrzega inne Europejki, żeby nie popełniły jej błędu.
Pojechałam tam na własne życzenie, z chęcią. Przeszłam na islam. Nie zmuszono mnie do zostania muzułmanką, namówiono mnie. Czułam się, jakbym próbowała wytrzymać pod naporem wodospadu. Zmyło mnie. Wtedy się zradykalizowałam i dałam się przekonać, że kalifat był jedynym dobrym miejscem dla mnie i dla mojej rodziny - powiedziała w wywiadzie dla Daily Mail. Kiedy już się tam pojawiłam, poznałam prawdziwe znaczenie słowa "terror".
W al-Bab życie Passoni było zupełnie inne niż to, do którego przyzwyczaiła się w Belgii. Mogła się zajmować tylko sprzątaniem i gotowaniem - co było jej obowiązkiem. Nie wolno jej było nigdzie wychodzić bez męża.
Tam nie płaci się podatków. Służba zdrowia jest darmowa, ale używa się dużo medycyny alternatywnej, leków, których w ogóle nie spotyka się w europejskiej opiece zdrowotnej. Ale życie było bardzo kosztowne, a pieniędzy nigdy nie starczało.
Zakazano mi robienia czegokolwiek poza zajmowaniem się domem i dziećmi. Nie mogłam wyjść z domu ani skorzystać z internetu bez obecności mężczyzny. Zaczęłam się bać, że odbiorą mi dzieci. Wszystko było dokładnie na odwrót niż w propagandowych obietnicach kalifatu. Postanowiłam uciec, gdy zobaczyłam, jak wysokie jest ryzyko, że mój syn stanie się terrorystą.
Laurze udało się zdobyć telefon komórkowy i skontaktowała się z rodzicami. Zaplanowała ucieczkę przez Turcję, choć nikomu nie ujawniła szczegółów operacji, aby nie narażać tych, którzy jej pomogli.
Gdy Passoni wróciła do Belgii, została potraktowana przez służby bezpieczeństwa jako potencjalna agentka ISIS. Aresztowano ją, ale gdy wykazała skruchę, dostała wyrok w zawieszeniu na pięć lat oraz grzywnę w wysokości 15 tysięcy euro, czyli prawie 66 tysięcy złotych.
Początkowo odebrano jej także prawo do opieki nad dziećmi na trzy miesiące, później oddano je dziadkom. Kobieta ma też zakaz używania jakichkolwiek sieci społecznościowych.
Zgodziłam się na karę - powiedziała Passoni. Szczerze mówiąc, to była nawet ulga w porównaniu z tym, przez co przeszłam w Syrii.