Marta Linkiewicz jest dość specyficzną celebrytką, bowiem karierę w mediach społecznościowych zbudowała na chwaleniu się stosunkiem seksualnym odbytym w autokarze po koncercie raperskiego duetu Rae Sremmurd. Dzięki temu z dnia na dzień stała się - o zgrozo - idolką nastolatek.
Choć dotychczas "kariera" Marty rozwijała się głównie na Instagrame, niedawno przypomniały sobie o niej mainstreamowe media. Ku zdziwieniu większości, influencerka postanowiła zostać... zawodniczką MMA. Pierwszą walkę stoczyła z inną mało zorientowaną w tej dziedzinie celebrytką, Esmeraldą Godlewską. Za niecałą minutę wygłupów w oktagonie obie zainkasowały pokaźne sumy.
Nie ma się zatem co dziwić temu, że Linkiewicz postanowiła kontynuować treningi, by przygotować się do kolejnego starcia, tym razem z Lil Masti, która jeszcze do niedawna była znana jako Sex Masterka. O ile pokonanie Esmeraldy okazało się dla instagramerki dziecinnie proste, o tyle sobotnie starcie z Anielą skończyło się dla niej przegraną.
Choć przeciwniczka Marty pokonała ją w kilkadziesiąt sekund, co w efekcie nie pozwoliło patoinfluencerce na zatrzymanie mistrzowskiego pasa, Linkiewicz zdaje się nic sobie z tego nie robić. Kilkanaście godzin po starciu opublikowała na swoim InstaStories nagranie, na którym możemy zobaczyć jej poobijaną, lecz uśmiechniętą twarz.
Słuchajcie, naprawdę nigdy tak zaje**ście nie wyglądałam - wyznała skromnie.
Rzeczywiście do twarzy jej w siniakach?
