W lipcu minęło osiem lat odkąd Joanna Liszowska przysięgła miłość szwedzkiemu milionerowi w bydgoskiej katedrze świętych Marcina i Mikołaja. Nie wszyscy spośród jej bliskich mieli dobre przeczucia. Pomijając już, że aktorka do tej pory niezbyt szczęśliwie lokowała uczucia, tym razem doszły jeszcze trudności logistyczne. Wiadomo było, że ani Ola Serneke nie przeprowadzi się na stałe do Polski, ani też Joanna nie zrezygnuje z kariery aktorskiej. Zaś związki na odległość nie należą do najbardziej stabilnych i długotrwałych.
Na szczęście Joannie i Oli udało się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Wymagało to trochę zachodu, zwłaszcza odkąd na świecie pojawiły się córki i Joanna kursowała z nimi między Warszawą i Goeteborgiem, jednak ostatecznie jakoś się ułożyło.
Pierwsze kłopoty pojawiły się, gdy Emma i Stella wkroczyły w wiek przedszkolny i trzeba było podjąć decyzję, czy posłać je do polskiej czy szwedzkiej placówki. LIszowska uparła się na polską i chyba dobrze się stało, bo gdy została skazana na prace społeczne po tym, jak w dniu rozpoczęcia roku szkolnego wsiadła pijana za kierownicę i staranowała dwa auta, mogła odbywać karę w przedszkolu, do którego chodziły jej córki.
Wtedy jeszcze mąż aktorki wydawał się przejęty jej sprawami, niestety podobno z czasem mu przeszło... Jak sugerują znajomi Joanny w rozmowie z Życiem na Gorąco, małżonków rozdzieliła odległość i ambicje zawodowe.
Liszowska, chociaż po narodzinach pierwszej córki zawiesiła karierę i większość czasu spędzała w należącej do Oli rezydencji w Goeteborgu, to po drugim porodzie szybko wróciła do pracy. Serneke zaś nie ukrywa, że docelowo chce decydować o losach świata.
Chodzi o to, aby do 2030 roku znaleźć się wysoko w rankingu najlepszych firm budowlanych na świecie, tak abyśmy mogli uczestniczyć i wpływać na rozwój społeczeństwa - wyjaśnia milioner, a cytuje go właśnie ŻnG.
Tymczasem Joanna dostrzega dla siebie i córek coraz mniej miejsca w życiu męża. Podobno od dłuższego czasu mieszkają we trzy w Polsce, a dziewczynki chodzą do polskiej szkoły i przedszkola. Wygląda na to, że ich kontakty z tatą nie są zbyt ożywione.
Potrzebują mamy - ujawnia informator tabloidu. Lubią wspólne czytanie bajek. Mają zwyczaj, że każda z nich opowiada mamie o swoim dniu.