Monika Zamachowska niewątpliwie należy do grona najbardziej kontrowersyjnych celebrytek w polskim show biznesie, a wszystko za sprawą jej słabości do dzielenia się z mediami wszystkimi, nawet tymi najbardziej intymnymi szczegółami z życia prywatnego. Dziennikarka kilkukrotnie udzieliła "szczerych" wywiadów, przez które stała się później - delikatnie mówiąc - obiektem żartów na skalę krajową. Mimo wielu negatywnych opinii, które padają pod jej adresem, niezrażona Zamachowska dalej chętnie porusza "odważne" tematy w rozmowach z gazetami, tym samym wprowadzając czytelników w jeszcze większe zażenowanie. Niedawno Monika przeprowadziła rozmowę z Dziennikiem.pl, w której po raz kolejny opowiedziała o sobie, swoich dzieciach, mężu Zbyszku i przy okazji o rodzinie, którą dla niej zostawił.
Na początku celebrytka wyznała, że czasem żałuje słów, które padają z jej ust, jednak jako orędowniczka prawdy poczuwa się do "walki z hipokryzją".
Ja co chwila żałuję czegoś, co powiedziałam. Jestem temperamentną osobą i mam szczególną predyspozycję w kierunku mówienia prawdy, co się nigdy nie opłacało. Uważam, że trzeba demaskować tabu, obnażać stereotypy, walczyć z hipokryzją. To jest oczywiście głupie. Nina Terentiew uczyła mnie, że jeśli ktoś nie chce czegoś usłyszeć, a ja mu to powiem, to nie zjednam sobie przyjaciela, więc po co to robić. Ale ja się wolno uczę i często nie przewiduję konsekwencji dla mnie samej.
Monika stwierdziła też, że czyta każdą wzmiankę na swój temat w sieci, łącznie z nieprzychylnymi komentarzami, które z biegiem lat zupełnie przestały sprawiać jej przykrość.
Naprawdę nie jest mi przykro, gdy czytam o sobie nieprzyjemne rzeczy. Dosyć mocno analizuję, co się ze mną dzieje wizerunkowo w mediach, więc wiem, czego się spodziewać, wiem na czym to polega. To fascynująca obserwacja.
W trakcie wywiadu Zamachowska znów opowiedziała o swoim synu cierpiącym na zespół Aspergera, stwierdzając, że "choroba jest wyróżnieniem", i że Tomek radzi sobie dużo lepiej niż jej zdrowa córka. Dziennikarka zaznaczyła, że w życiu Zosi "dużo będzie zależało od tego, czy znajdzie w swoim życiu fajnego partnera".
Ja często mówię, za co też spłynęło na nas sporo hejtu, że to jest wyróżnienie - powiedziała. Podobnie mówią matki autystyków, czy dzieci z zespołem Downa. Uważam, że Tomek jest typem gościa, który ze wszystkim poradził sobie do tej pory doskonale. Jestem pełna podziwu dla niego. To nie jest moja zasługa. Urodził się i wychowuje z dużym poczuciem pewności siebie i tak wysoką samooceną, że rekompensuje mu to jakiekolwiek braki. Czasem muszę go hamować. Skończył gimnazjum, dostał się do wymarzonego liceum, dostał stypendium do USA, do bazy Amerykańskiej Marynarki Wojennej w Pensacoli, wygrał casting do serialu "Szkoła" i zagrał w nim. Ten rok był dla niego kumulacją wygranych szans. Zgarnął całą pulę, zrobił to sam, czym właściwie wprawił nas w osłupienie. Chciałabym, żeby teraz Zosia dostała takiego pozytywnego kopa od życia. Mam obawy, ale w stosunku do Zośki. Rośnie z niej nadwrażliwa, neurotyczna artystka. Nie wiem, czy sobie poradzi. Dużo będzie zależało od tego, czy znajdzie w swoim życiu fajnego partnera. Co do Tomka, nie mam żadnych obaw.
W pewnym momencie rozmowa po raz kolejny zeszła na temat głośnego rozwodu, który siedem lat temu wstrząsnął Polską i sprawił, że do Moniki przylgnęła łatka "rozbijaczki małżeństw". Zamachowska wyznała, że rozstanie i nowa relacja z przyszywanym ojcem przebiegła w jej rodzinie w atmosferze pokojowej.
U nas tak. Nie udało się po drugiej stronie. Ale o dzieciach Zbyszka nie mogę mówić. Mogę i zawsze mówię, że moje dzieci mają dwóch ojców. Przybyła im kolejna para oczu, która może na nie patrzeć, sugerować coś, wspierać. Nigdy nie straciły ojca, a poza tym zawsze go idealizowały. Odzyskały go ostatnio, gdy wyszedł ze strasznej choroby, jaką jest sepsa i co można oceniać w kategoriach cudu. To chyba jedna z niewielu sytuacji, kiedy dzieci właściwie zyskały, a nie straciły na rozwodzie.
Na koniec dziennikarka stwierdziła, że nie rozbiła rodziny Zbyszka, a prasa pisze o niej w negatywnym kontekście, ponieważ Monika "dobrze się sprawdza jako czarny charakter".
Nie rozbiłam rodziny. Czy mam się powoływać na bardzo publiczny romans mojego męża z Agnieszką Glińską, na dwa lata przed naszym spotkaniem? To był pierwszy publiczny sygnał, że Zbyszek był gotowy rozstać się z żoną, mimo gigantycznych kosztów tej decyzji. Ale inne, prywatne sygnały w tej sprawie, łącznie z terapią małżeńską, to historia tych dwojga ludzi, która niech prywatną pozostanie. Wiem, że dobrze się sprawdzam jako bohaterka tekstów - czarny charakter. Jestem z dobrego domu, pracowita, z niezłym nazwiskiem. Do tego mój były mąż jest obcokrajowcem, więc się nieźle ustawiłam, prawda? Warto jednak pamiętać, że rozwód to decyzja dwójki świadomych, dorosłych ludzi, zawsze jest pół na pół, no chyba że w rodzinie jest jakaś patologia. Poza tym, tak na zdrowy rozum, jak mogłam rozbić rodzinę, w której ludzie się kochają i co niby zaproponować w zamian? Moje długi, kredyty na dom, dwójkę dzieci, czterdzieści lat na karku i tak sobie funkcjonującą karierę w mediach? A może połasiłam się na Zbyszka alimenty? Cała ta historia brzmi ciekawie, ale nie ma nic wspólnego z prawdą - zakończyła.