Zatroskany Emil poi wodą i całuje czule w czoło Dodę na sądowym korytarzu (ZDJĘCIA)
Doda znów musiała stawić się w sądzie z powództwa byłego narzeczonego. Mogła liczyć na wsparcie obecnego męża.
Dorota Rabczewska to prawdziwa weteranka warszawskich sal sądowych, z czego sama żartuje, zaczynając instagramową relację z wizyty w organie wymiaru sprawiedliwości od słów: "dzień jak co dzień".
Tym razem Doda mogła znaleźć swoje nazwisko na wokandzie w związku z zarzutami, jakie postawił jej były narzeczony, Emil Haidar. Biznesmen twierdzi, że była ukochana miała "zmuszać go do określonych czynności", w tym przyznania się przed rodzicami do uzależnienia od narkotyków i alkoholu. Miała grozić, że jeśli tego nie zrobi, wokalistka pokaże im kompromitujące go nagrania.
Do sądu żonę zawiózł mąż, Emil Stępień, który towarzyszył jej do samej sali rozpraw. Cały czas dodawał jej otuchy, dbał, by nie była odwodniona i całował czule w czoło. Po wszystkim para wyszła z budynku z uśmiechami na twarzy.
Myślicie, że ta rozprawa zostanie rozstrzygnięta na jej korzyść?
To już kolejna sprawa, którą Dodzie założył jej były narzeczony, Emil Haidar.
Haidar twierdzi, że była partnerka próbowała wymusić na nim przyznanie się przed rodzicami do nadużywania alkoholu i narkotyków.
Otuchy żonie w sądzie dodawał mąż, Emil Stępień.
Stępiń dbał, by jego żonie nie zaschło w gardle ze zdenerwowania.
O jej dobry nastrój próbował się też zatroszczyć delikatnymi czułościami na sądowym korytarzu.
Doda do sądu zabrała również torebkę Hermes wartą 45 tysięcy złotych.
Małżonkowie opuścili budynek sądu szeroko uśmiechnięci.