Nieco ponad tydzień temu mediami wstrząsnęła informacja o śmierci znanej amerykańskiej projektantki butów i torebek, Kate Spade. 55-latka powiesiła się w swoim nowojorskim apartamencie, a jej ciało znaleźli pracownicy firmy sprzątającej. Kobieta osierociła 13-letnią córkę, do której napisała list pożegnalny.
W rozmowie z jednym z magazynów siostra zmarłej, Reta Saffo, ujawniła, że projektantka od wielu lat cierpiała na głęboką depresję. Odmawiała jednak pójścia na terapię. Saffo brała nawet pod uwagę, że jej siostra może kiedyś próbować odebrać sobie życie.
Jej śmierć była załamująca, ale nie zaskakująca - powiedziała.
Ponoć do jej stanu bezpośrednio przyczynił się mąż, który porzucił ją i żądał rozwodu. Jak ujawnili znajomi, Kate nie potrafiła się pogodzić z odejściem Andy’ego. Z pozostawionego listu można zresztą wywnioskować, że obarczała go winą za tragedię.
Rodzina męża najwyraźniej czuje ciężar tej odpowiedzialności, bo szwagier Kate, David Spade, wpłacił aż 100 tysięcy dolarów na konto organizacji NAMI, amerykańskiego stowarzyszenia na rzecz osób chorych psychicznie. Organizacja zapewnia pomoc Amerykanom cierpiącym na choroby psychiczne i edukuje społeczeństwo, aby wyeliminować stereotypy związane z pacjentami psychologicznymi i psychiatrycznymi.
Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak wielu ludzi cierpi z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym. Nikt nie powinien się wstydzić sięgać po pomoc. Jeśli Ty lub ktokolwiek, kogo znasz, potrzebuje pomocy lub wskazówek, skontaktuj się z krajową infolinią zapobiegania samobójstwom lub odwiedź stronę nami.org, aby dowiedzieć się więcej i pomóc potrzebującym - apelował 53-letni komik w rozmowie z mediami.
Trudno powiedzieć, czy gest Spade’a jest powodowany szczerą chęcią pomocy, czy próbą uciszenia plotek o tym, że to jego brat doprowadził swoim zachowaniem do śmierci żony. Ten w każdym razie zaprzecza i twierdzi, że to "wewnętrzne demony" pokonały Kate.
Kate cierpiała na depresję i stany lękowe przez wiele lat. Aktywnie szukała pomocy i ściśle współpracowała ze swoimi lekarzami, aby wyleczyć chorobę, która pochłonęła znaczną część jej życia. Byliśmy z nią w kontakcie na dzień przed jej śmiercią i była w dobrej formie. Nic nie wskazywało na to, że może sobie coś zrobić. To był kompletny szok. Pokonały ją osobiste demony, z którymi walczyła - przekonywał Andy Spade.
Szwagier Kate po dokonaniu wpłaty na rzecz NAMI wrócił do swoich zajęć, czyli do występów kabaretowych, podsumowując wszystko stwierdzeniem: "To był ciężki tydzień".