Obecność Patryka Vegi w polskim kinie budzi mieszane uczucia. U racjonalnie myślących widzów jest to głównie zdziwienie i obrzydzenie, ale wciąż nie brakuje fanów scen uprawiania seksu z owczarkiem niemieckim, którzy z chęcią obejrzą kolejne dzieła Patryka Vegi, niegdyś tylko Krzemienieckiego. To, że takie powstaną, jest więcej niż pewne, bo reżyser czuje w sobie misję, którą natchnął go Bóg.
Patryk jest też jednym z najczęściej nagradzanych reżyserów. Co prawda ostatnio otrzymał rekordową ilość Węży, ale ten fakt dyskretnie przemilczał autor najnowszego wywiadu z reżyserem Botoksu, publicysta m.in. Gazety Polskiej i Frondy, Łukasz Adamski. Adamski przeprowadził z Vegą wywiad, który ukaże się w poniedziałkowym wydaniu prawicowego tygodnika Sieci.
Widać, że dziennikarz ceni Vegę i jego twórczość, bo w artykule zapowiadającym wywiad opisał reżysera w samych superlatywach. Według niego Vega jest "Bareją naszych wulgarnych czasów" (!), a "jego tekstami już za kilka lat będą mówić Polacy". Cóż, to ostatnie akurat sprawdza się już teraz, wszak zasób słownictwa przeciętnego Polaka i tak ogranicza się do wulgaryzmów, które stanowią większość dialogów u Patryka...
Szczera, mocna i przepełniona duchowością rozmowa pokazuje inną twarz filmowca. Pokazuje nie wulgarnego, epatującego przemocą twórcę najpopularniejszych polskich filmów ostatnich lat. Na łamach tygodnika "Sieci" Vega odsłania swoją głęboką wiarę i wrażliwość. Zarówno feministy jak i katolika. A może katolickiego feministy? Eklektyzm godny kina Vegi - reklamuje Adamski.
Dalej jest jeszcze lepiej. Jak można się było domyślać, wątki religijne uwypuklono szczególnie. Vega zwierza się w prawicowym tygodniku, że stworzył scenę z umierającym płodem, bo natchnął go do tego Bóg.
Modliłem się. Prosiłem o znak, by wiedzieć, w którą stronę mam pójść. Gdy wstałem z klęcznika, zobaczyłem napis na bramie kościoła: "Ocal życie dziecka". Wtedy zdałem sobie sprawę, że nic nie ma znaczenia. Wiedziałem, że muszę zrobić ten film - opowiada. Na przekór wszystkiemu i wszystkim, którzy mnie od tego odwodzili. Miałem tak silny imperatyw, że pozwolił mi przez to przejść. (...) Zrobiłem to przez proste przykazanie "Nie zabijaj". Cała reszta została do tego dobudowana. Chodziło mi o to, by ludzie w masowym wymiarze zobaczyli aborcję. By namacalnie dotknęli tego, jak ona wygląda w rzeczywistości. Gdybym jednak zrobił film stricte o aborcji, to poszłoby na niego maksymalnie 300 tys. ludzi, a nie miliony. "Botoks" zdziałał więcej w kwestii aborcji niż wiele organizacji pro-life.
Jakby tego było mało, Vega aka Krzemieniecki zapowiada w tygodniku nowy film, tym razem o handlu dziećmi. Ma w nim dotrzeć do wątków sekt, które porywają i gwałcą nieletnich, czym dziennikarz okazał się zachwycony. Jego zdaniem afery pedofilskie w Kościele wypadną blado przy historii opowiedzianej przez Patryka...
My tymczasem myśleliśmy, że wszystko inne wypadnie blado przy filmach Vegi. Jak (nie)miło się zaskoczyliśmy...