Nie dziwi nas, kiedy po raz kolejny okazuje się, że któraś z celebrytek zalicza wpadkę albo plecie niemiłosierne głupoty, z których później jeszcze gorzej się tłumaczy. Gorzej, jeśli sprawa dotyczy tematów, o których sporo się dyskutuje i wiedza ich dotycząca jest ogólnodostępna.
Jedną z takich kwestii są futra, które podzieliły bohaterki czerwonych dywanów na te, które je noszą i te, które są im przeciwne. Pośrodku tego dylematu znalazła się ewidentnie Agnieszka Więdłocha, która jakiś czas temu opublikowała zdjęcie z lisami przebywającymi w schronisku w Korabiewicach:
Czy wiedzieliście, że te piękne dzikie zwierzęta - srebrne lisy (te na zdj.przetrzymywane kiedyś w koszmarnych warunkach i hodowane na futra...) potrafią oswoić się z człowiekiem?... a za smakołyka 'przybić piątkę'?... Nieprawdopodobne przeżycie. Dzikie zwierzęta a po kilkunastu miesiącach w 'lisimi azylu' kiedy doszły do siebie po interwencji na lisiej farmie (nie muszę Wam pisać chyba co się dzieje w takich miejscach...) zachowuja sie jak małe dzieci na placu zabaw:) Oczywiście, nie daja się głaskać i przytulać, natury nie oszukasz;)
Zastanówmy się 1000 razy zanim kupimy futro... Naprawdę jest nam potrzebne?!... - pisze przejęta Agnieszka.
Nie dodaje jednak, czy post jest formą pokuty, czy efektem chwilowej amnezji. Problem odkryli internauci, którzy przypomnieli aktorce, że jeszcze niedawno można było spotkać ją w kurtce z futrem... Sama Więdłocha jest twarzą marki Ochnik, która w swojej ofercie ma właśnie naturalne futra.
Wygląda na to, że Agnieszka padła ofiarą celebryckiej amnezji, na którą wcześniej cierpiały Zosia Ślotała, Anna Mucha i Justyna Pawlicka...
Naprawdę jest tak zapracowana, że nie pamięta, co reklamuje?