Branża disco polo przeżywa ostatnio prawdziwy renesans. Spora w tym zasługa prezesa TVP Jacka Kurskiego, który osobiście jest wielbicielem Zenona Martyniuka, a szczególnie utworu Taką Cię wyśniłem i chciałby, by wszyscy widzowie telewizji publicznej podzielali jego gust. Dzięki prezesowi TVP muzycy disco polo z folklorystycznej ciekawostki, upchniętej między innych wykonawców, jak na sylwestrze Polsatu dziewięć lat temu, zostali głównymi gwiazdami imprez telewizji publicznej, zaś disco polo stało się oficjalną muzyką wszystkich Polaków.
Na tej "dobrej zmianie" korzystają nie tylko ulubieńcy Kurskiego, jak Zenek czy Sławomir Zapała, lecz i cała branża.
Marcin Miller, lider zespołu Boys, chwali się w Fakcie, że popularność disco polo tak wzrosła, że mógł podnieść stawki i nie przemęczać się jak kiedyś.
W zeszłym roku miałem około 150 występów, ale moje dochody są o wiele większe niż na przykład w 2016 roku, kiedy dałem ponad 200 koncertów - cieszy się w tabloidzie. Chodzi o to, że wolę przyjmować występy, kolokwialnie mówiąc, za grubszą kasę. Po tylu latach na scenie nie muszę już zgadzać się na wszystko. Poprosiłem nawet menedżera, żeby trochę przystopować. Na tę chwilę mamy zarezerwowane już wszystkie weekendy do końca roku.
Dzięki podniesieniu stawki do 25 tysięcy złotych za występ, Miller zarobi w tym roku 3 miliony 750 tysięcy złotych. Dla porównania: Zenek spodziewa się zamknąć ten rok zyskiem wysokości 6,5 miliona złotych, zaś Sławomir, który, podobnie jak Beyonce, woli używać samego tylko imienia, bez nazwiska, liczy na 8,5 miliona.