Małżeństwo Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich od lat uchodzi za zgodne i nigdy, przynajmniej oficjalnie, nie przechodziło żadnego większego kryzysu. Pomimo licznych wpadek byłego prezydenta związanych z "chorobą filipińską", znawczyni stylu i dobrych manier wiernie trwała u boku męża, skutecznie ocieplając jego wizerunek. Od kilku lat o Kwaśniewskich jest w mediach nieco ciszej - prezydentowa nie uczy już w telewizji jak jeść bezę nożem i widelcem, a i Aleksander znacznie rzadziej wypowiada się publicznie.
Wyjątek zrobili dla Newsweeka, któremu udzielili wspólnego wywiadu. Zdradzili w nim m.in. sekret swojego długiego i udanego pożycia.
Jeśli uczucie jest silniejsze od polityki, to przetrwa. Pobieraliśmy się młodo, ja miałem 26 lat, żona 25, więc cała kariera polityczna jest naszym wspólnym doświadczeniem. W listopadzie stuknęło nam 38 lat małżeństwa - pochwalił się Kwaśniewski.
Jolanta po raz pierwszy przyznała, że kariera polityczna męża mocno odbijała się na życiu rodzinnym.
Pamiętam, że gdy mąż wszedł w politykę, zaczęłam nagle odpowiadać znajomym: "Nie, nie przyjdziemy, Olka nie będzie". Męża właściwie cały czas nie było w domu - żali się Jola, dodając że sytuacja wymagała od niej wiele cierpliwości i wyrozumiałości. Uważałam, że muszę dzielić się nim w imię - jak bardzo górnolotnie by to zabrzmiało - dobra kraju. I gdyby w takiej sytuacji nie było wzajemnego szacunku oraz zrozumienia, że ta druga osoba musi się spełnić, to po krótkim czasie powiedzielibyśmy sobie: "Fajnie było, ale musimy ułożyć sobie życie osobno".
Kwaśniewska wspomina, że z powodu kariery męża pokrzywdzona była też ich córka, Ola.
Pamiętam rok 1993, nasza córka miała 12 lat. Męża przez tydzień nie było w domu. A potem była komisja konstytucyjna, a wcześniej Okrągły Stół. Zawsze coś było. Tak naprawdę byłam matką samotnie wychowującą dziecko - mówi była prezydentowa.
Kwaśniewski uważa jednak, że prezydentura zbliżyła go do żony.
Mam swoją teorię dotyczącą udanego małżeństwa: "Nie narzucać się z obecnością". (...) Okres prezydentury to czas bliskości (...) o tym mówię. O bliskości w rozumieniu fizycznej obecności. Po pierwsze, mieszkanie w pałacu oznacza, że biuro jest piętro niżej, więc nawet z balkonu mogłem zawołać do żony. Po drugie, jest wiele spotkań oficjalnych w towarzystwie małżonki. Przygotowywaliśmy się do nich i przeżywaliśmy je razem. Dla naszego małżeństwa prezydentura to było dobre dziesięć lat - tłumaczy były prezydent.
Jolanta postanowiła mimo wszystko wypomnieć, że większość codziennych obowiązków spoczywała na jej głowie.
Długo miałam poczucie, że w zabieganiu o rodzinę jestem na co dzień sama. Wychowanie córki, wywiadówki, remonty mieszkań, ale zawsze kiedy Olek miał choćby i pół dnia, spędzał je z nami na maksa - dodała zachowawczo.
Współczujecie im problemów?
**Kwaśniewska i Szostak plotkują w butiku Jemioła
**