Na półmetku kadencji rząd Prawa i Sprawiedliwości intensywnie egzekwuje postanowienia tzw. ustawy dekomunizacyjnej, której celem jest pozbycie się z przestrzeni publicznej patronów kojarzonych z PRL i komunizmem. Wydaje się, że największym marzeniem polityków prawicy jest wyburzenie warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki jednak to w praktyce nie jest takie proste.
Zobacz: Wicepremier chce wyburzyć Pałac Kultury! "Marzę o tym od 40 lat. To relikt panowania komunizmu!"
Znacznie łatwiejsze jest za to zmienianie nazw ulic, które kojarzą się z poprzednim ustrojem. Ustawa weszła w życie we wrześniu ubiegłego roku, a samorządy miały 12 miesięcy na zmianę nazw ulic, które "propagują komunizm". Jeżeli nie wywiązałyby się z tego obowiązku, sprawą miał się zająć wojewoda.
W województwie łódzkim trwa właśnie dyskusja na temat ulicy Stanisława Staszewskiego, autora piosenek takich jak Baranek czy Celina. Poeta i bard po wybuchu II wojny światowej działał w Armii Krajowej.
Niestety, w latach 50. "Tata Kazika" współpracował też przez półtora roku z Służbą Bezpieczeństwa, dlatego jego nazwisko znalazło się na dekomunizacyjnej liście. Kontrowersje dotyczą liczącej niecałe 180 metrów ulicy w Pabianicach, przy której mieści się kilka domów i restauracja. Staszewski został wybrany na jej patrona zaledwie dwa lata temu, w dodatku z inicjatywy samorządowców związanych z Prawem i Sprawiedliwością.
Jego syn, Kazik, nie ukrywał faktu współpracy ojca z SB i otwarcie mówił o tym jeszcze zanim nazwiskiem jego ojca uhonorowano pabianicką ulicę. Wówczas jednak nikt nie miał zastrzeżeń do tego pomysłu.
O wydanie treści uchwały w tej sprawie urząd wojewódzki wystąpił do pabianickich radnych.
Wojewoda otrzymał już od radnych dokumenty, wraz z uzasadnieniem. Zostały one przesłane do Instytutu Pamięci Narodowej - powiedziała rzeczniczka wojewody, Dagmara Zalewska, w rozmowie z TVN24.
Mieszkańcy Pabianic są oburzeni tym pomysłem, szczególnie, że wymianę dokumentów po zmianie nazw ulic muszą opłacać z własnej kieszeni.
Tym razem nie daruję. Ostatnia zmiana nazwy kosztowała mnie blisko tysiąc złotych. Płaciłem za wymianę dokumentów, tabliczek i druków. Wtedy mi nikt za to pieniędzy nie oddał - żali się jeden z mieszkańców.
Ostateczną opinię ma wydać Instytut Pamięci Narodowej.
Jeżeli instytut będzie widział potrzebę zmiany patrona, to będzie on zmieniony - dodała Zalewska.
**Balcerowicz: PiS prowadzi nas w stronę drugiej Grecji
**