Wyemitowany półtora tygodnia temu odcinek Kuchennych rewolucji od razu stał się hitem jesiennej edycji. I chyba tak już zostanie, bo mało prawdopodobne wydaje się, by innemu restauratorowi udało się przebić Justynę Wysk. Właścicielka katowickiej restauracji "Le Papillon Noir" początkowo na wszystkie uwagi i pytania Magdy Gessler reagowała nerwowym śmiechem, potem jednak puściły jej nerwy i zapowiedziała, że "przypie*doli" celebrytce.
Potem zwierzała się znajomemu w samochodzie, że wezwała ekipę Kuchennych rewolucji licząc na darmową reklamę i jest bardzo rozczarowana tym, że mają do niej jakieś zastrzeżenia. Do finałowej kolacji ostatecznie nie doszło, bo Justyna Wysk wolała zamiast tego zaprosić swoich znajomych na wino.
Miesiąc później okazało się, że restauracja nie przetrwała, zaś właścicielka wróciła do Niemiec, gdzie pracuje w jakiejś tajemniczej branży, o której woli nie mówić.
W Katowicach nadal jednak pracuje kelnerka z "Le Papillon Noir", Karolina Dąbrowska. Po nieudanych rewolucjach w lokalu, wróciła do poprzedniego pracodawcy.
Wróciłam do poprzedniej wrocławskiej firmy, w której pracowałam jako baristka - ujawnia z rozmowie z Faktem.
Jak wyjaśnia, konflikt Justyny Wysk z Magdą Gessler nie wyglądał dokładnie tak, jak pokazano w telewizji. Podobno niektóre sytuacje zostały specjalnie wyostrzone, a nawet zmanipulowane, by nakręcić spiralę niechęci wobec nieszczęsnej restauratorki.
Wizytę pani Magdy wspominam z uśmiechem, ponieważ prawie cała ekipa, która przy tym pracowała, to bardzo fajni ludzie. A że niektórzy z nich wybrali taki, a nie inny zawód, to nie mnie jest oceniać. Byłam ciekawa, jak to wygląda z drugiej strony - przyznaje Dąbrowska. Nie pomyliłam się myśląc, że nie warto oglądać takich programów, gdyż manipulują one sytuacją i nami na korzyść show.
Byłam przerażona zachowaniem ludzi i ich nienawiścią, którą wylali w Internecie na moją byłą szefową. Przez parę dni po emisji programu miałam wrażenie, że żyję w średniowieczu. Gdyby ludziom dać przyzwolenie, Justynę spaliliby na stosie, a filmiki z tego wydarzenia miałyby miliony lajków. Wyłączcie na chwilę te pudełka, które sugerują wam, kogo kochać a kogo nienawidzić i stańcie przed lustrem pytając siebie, jakbyście się zachowali w jej sytuacji, choć niestety nie znacie drugiej połowy, której telewizja nie pokazała. Najprościej jest kogoś ocenić, bo żeby kogoś zrozumieć trzeba wysilić umysł.
Przekonują Was jej tłumaczenia?