Problem przemocy domowej w polskich domach staje się coraz powszechniejszy. Niestety, mimo to wiele maltretowanych osób wciąż boi się zwrócić o pomoc, nie tylko z uwagi na nieudolność policji, ale również… poczucie wstydu i obawy przed sensacją, jaką mogłaby wywołać taka sprawa wśród znajomych i sąsiadów.
Takie sytuacje to prosta droga do prawdziwej tragedii, o czym przekonała się niedawno Małgorzata S., 24-letnia mieszkanka małej wsi pod Świdnicą.
Kobieta, nad którą od lat znęcał się mąż, podczas kolejnego ataku jego furii nie wytrzymała. Gdy 31-letni Jan S., podjudzany przez matkę kobiety, zaczął wykręcać jej rękę i dusić ją, jego żona chwyciła za kuchenny nóż i na oczach dwojga małych dzieci pary zadała mu cios prosto w serce.
Dusił mnie, a ja czułam że tracę oddech - miała zeznać potem kobieta, która po zranieniu męża natychmiast próbowała zatamować jego krwotok i wezwała pogotowie.
Podczas przesłuchania, wyszło na jaw, że S., który zmagał się z uzależnieniem od alkoholu, od lat znęcał się nad żoną - fizycznie, psychicznie i seksualnie. Para, której częste awantury słyszeli sąsiedzi, miała założoną policyjną Niebieską Kartę, a rodzinę odwiedzał kurator.
24-latka sama przyznała, że ma problem alkoholowy, który wyniosła z rodzinnego domu. Przed sądem zeznała jednak, że bardzo żałuje popełnionego czynu i chce pracować nad sobą dla dobra dzieci.
Świdniccy sędziowie uznali, że sytuacja kobiety to czynnik łagodzący i zdecydowali się uniewinnić ją z zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci.
Kobieta działała w granicach obrony koniecznej i uniewinnił ją od zarzucanych jej przez prokuraturę czynów. Za okoliczność łagodzącą uznano m.in. fakt, że kobieta od razu wezwała pogotowie i próbowała ratować rannego mężczyznę – donosi Gazeta Wrocławska.
**Niania, która znęcała się nad dzieckiem, nadal może pracować
**