Wiosną 2010 roku doszło do katastrofy lotniczej rządowego Tu-154 M, w której zginęło 96 osób - między innymi prezydent Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, grupa parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, pracownicy Kancelarii Prezydenta, szefowie instytucji państwowych, duchowni, przedstawiciele ministerstw, organizacji kombatanckich. Wśród ofiar był też oficer BOR-u, który osierocił 7-letnią wówczas córkę.
Dziś dziewczynka jest już nastolatką, ale od siedmiu lat nie rozwija się prawidłowo. Według opinii biegłych i matki "umarła razem ze swoim ojcem w błotach Smoleńska". Co prawda jeszcze przed śmiercią ojca dziewczynka miała zaburzenia mowy i pozostawała pod opieką specjalistów, ale "jej dojrzałość emocjonalna kształtowała się w dolnej granicy normy". Jej stan jednak stopniowo się pogarszał: dwa lata po tragedii zostało zdiagnozowane lekkie upośledzenie umysłowe, które po czterech latach pogłębiło się do umiarkowanego. Dziewczynka ma również autyzm. Na ten moment nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować, przestała wykonywać podstawowe czynności bez pomocy matki, nie jest w stanie samodzielnie się ubrać czy zjeść.
W otwartym liście do Jarosława Kaczyńskiego Roman Giertych, który pomaga wdowie po oficerze i jej córce uzyskać prawo do dożywotniej renty, napisał, że "autyzm pogłębia się zdaniem biegłych ze względu na kontekst społeczno-medialny, który uniemożliwia zakończenie okresu żałoby"
Mecenas Paweł Dobroczek poinformował, że "dziecko otrzyma rentę dożywotnią, w trybie administracyjnym. Osoby w tym stanie otrzymują rentę dożywotnią". Renta będzie wynosiła 84% najniższej renty dla osób, które są "niezdolne do pracy", czyli 840 złotych".
Po wielu publikacjach w licznych mediach Ministerstwo wydało oświadczenie, w którym dowodzi, że to poprzedni szef resortu, wiceprzewodniczący zarządu krajowego Platformy Obywatelskiej, Tomasz Siemoniak, odrzucił ten wniosek. Giertych potwierdził te słowa, argumentując, że wówczas lekarze oceniali stan dziewczynki jako "nieco lepszy".
Ostatecznie MON na spotkaniu z wdową, ustaliło kwotę zadośćuczynienia, jednak ugoda nie została podpisana. Sprawę odroczono.