Od piątku mieszkańcy Wielkiej Brytanii znów żyją w strachu. W londyńskim metrze doszło do wybuchu, na skutek którego rannych zostało 30 osób. Do ataku przyznało się tzw. Państwo Islamskie. Poziom zagrożenia terrorystycznego podniesiono na Wyspach do najwyższego - "krytycznego".
Policji jak do tej pory udało się zatrzymać dwóch podejrzanych w sprawie. Jednym z nich jest 18-latek wychowywany przez brytyjskie małżeństwo: 71-letnią Penelope i 88-letniego Ronalda Jonesów. Jak opowiadają sąsiedzi pary prowadzącej sierociniec, chłopak już wcześniej wykazywał poważne problemy, był też zatrzymany przez policję dokładnie w tej samej stacji metra, w której doszło do wybuchu. Sąsiadka pary relacjonuje:
Opiekują się dwójką dzieciaków. Jeden jest fantastyczny, drugi, ten 18-letni, jest okropny. Wiem, że został zatrzymany przez policję w Parsons Green dwa tygodnie temu. Po jego wypuszczeniu Penny stwierdziła, że nie może już dłużej się nim zajmować.
O londyńskich zamachowcach na Twitterze pisał Donald Trump przekonując, że Scotland Yard "miał ich na oku" już wcześniej i nie rozumie, dlaczego 18-latek został zwolniony z aresztu.
Para, która wychowuje nastolatka jest znana na Wyspach z opieki nad ponad 200 sierotami. Znajomi Penny i Rona deklarują, że staruszkowie wyczerpali limit cierpliwości wobec nieznośnego 18-latka. To na terytorium ich posesji znaleziono ładunki wybuchowe. Służby nie mają jednak informacji, czy małżeństwo miało jakąkolwiek wiedzę na ten temat przed zajściem.
To przerażające, od jak dawna terroryści mieszkali w tym miejscu? Ja mieszkam tu siedem lat - zeznaje jedna z sąsiadek sierocińca.
Penny Jones od lat zajmuje się prowadzeniem prywatnego sierocińca po tym, jak zakończyła pracę w więzieniu dla młodocianych. Wspiera ją w tym jej mąż. Oboje zostali odznaczeni orderem Królowej za pomoc młodym. Są również doceniani za pomoc uchodźcom.
**Terroryzm w Europie
**