Zadowolony Tusk wychodzi z prokuratury. "Nie mam się czego bać, pan prezes mnie NIE PRZESTRASZY!" (ZDJĘCIA)
"Nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii jako młota na oponentów politycznych. Nie wykluczam, że znajdą się kolejne powody, bym znowu zeznawał" - mówił na konferencji.
Donald Tusk w czwartek rano został ponownie wezwany na przesłuchanie do warszawskiej prokuratury. Pod budynkiem musiał przeciskać się przez tłum jego przeciwników i sporego grona zwolenników, a także dziennikarzy TVP, którzy korzystając z okazji chcieli go "zdemaskować" i zapytali o to, czemu zabroniono otwierania trumien z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej. Były premier nie dał się zbić z tropu i odpowiedział, że nie zamierza odpowiadać na pytanie, twierdząc że w "Polsce nie ma telewizji publicznej".
Po ponad 8-godzinnym przesłuchaniu Tuskowi w towarzystwie Romana Giertycha udało się opuścić prokuraturę. Choć zeznawał w charakterze świadka, zapewnił że będzie współpracował z polskim wymiarem sprawiedliwości, o ile "zajdzie taka potrzeba". W rozmowie z dziennikarzami podziękował za okazane mu wsparcie i zapowiedział, że "niczego się nie boi", a całe zamieszanie wokół wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej uważa za polityczne rozgrywki Prawa i Sprawiedliwości, którzy "wykorzystują tragedię jako młot na oponentów politycznych".
Nie mam się czego bać, pan prezes Kaczyński mnie nie przestraszy, niezależnie od tego w jak zaciekły sposób będzie próbował mnie dopaść - mówił. Nie pomoże mu w tym prokuratura ani inne sposoby dokuczania mi. Wiemy, jakie są moje obywatelskie prawa i obowiązki i dlatego, gdy będzie taka potrzeba, będę rozmawiać z prokuraturą. Nie należy politycznie wykorzystywać tej tragedii jako młota na oponentów politycznych. Nie wykluczam, że znajdą się kolejne powody, czy preteksty, bym znowu zeznawał.
Z kolei Roman Giertych zapowiedział, że wystąpi z wnioskiem do Prokuratora Generalnego o ujawnienie, czy zapoznawał prezesa PiS z informacjami ze śledztw, w których przewija się nazwisko Donalda Tuska.