Zdawać by się mogło, że Pamela Anderson najlepsze lata kariery ma już za sobą. Stosunkowo niewielkim kosztem - kilku operacji plastycznych - dostała się na okładkę Playboya, zyskała status seksbomby i zagrała w kultowym - również za sprawą swoich piersi - serialu Słoneczny Patrol. Jednak aktorka nie odcina wyłącznie kuponów od zdobytej sławy i widać, że w wieku 50 lat nadal ma pomysł na siebie i żyje pełną piersią. Zaangażowała się w działania charytatywne, razem ze swoim biustem wciąż budzi dużo emocji, a ostatnio znalazła sobie nowego chłopaka. Do tego spełniła marzenie o przeprowadzce do malowniczego Saint-Tropez i otworzeniu tam restauracji.
Zainteresowanie magazynów Pamelą nie słabnie i ostatnio została zaproszona do prestiżowego W Magazine, gdzie pojawiła się jej sesja zdjęciowa inspirowana stylem Hollywood z połowy ubiegłego wieku (zobacz: Przejęta Pamela w "filmowej" sesji). W magazynie pojawił się też wywiad z gwiazdą, w którym opowiedziała o swojej miłości do Francji, gdzie chce spędzić emeryturę, dwóch synach modelach oraz tym, że ludzie ją chwalą, że... ostatnio dojrzała. To ostatnie powiedziała z lekkim oburzeniem, gdy prowadzący wywiad zauważył, że na swojej stronie aktorka publikuje autorskie dziennikarskie artykuły.
Robię to od lat! Nie wiem, gdzie wszyscy wtedy byli - powiedziała. Teraz mi mówią: "O, wreszcie robisz coś ze swoim życiem", a ja im odpowiadam, "Sukinsyny, robię to odkąd przybyłam do pieprzonego Los Angeles". Nienawidzę, gdy ludzie mówią "No, w końcu wydoroślałaś". Jestem aktywistką i nie robię tego dla siebie. Działam dla zwierząt i ludzi, którzy są poszkodowani i nie mają możliwości wypowiedzieć się w swoim imieniu. Nigdy nie miałam intencji, żeby sobie cokolwiek przypisywać, a ludzie po prostu to zauważają. Ale nic się nie zmieniło, a moje priorytety pozostają takie same. Jestem sobą i działam jako aktywistka prozwierzęca odkąd byłam dzieckiem. To dla mnie naturalna sprawa, że przyciągałam uwagę do tematu, gdy występowałam w "Słonecznym Patrolu", który oglądano w 150 różnych krajach. Pomyślałam: "Zobaczmy, co jeszcze mogę zrobić rozmawiając z rządami i parlamentem". I zrobiłam tak, a potem kontynuowałam przez długi czas. To zabawne, gdy ludzie mi mówią: "Wreszcie coś zrobiłaś".
Aktorka przyznała, że tak zasmakowała w życiu we Francji, że nie ma ochoty wracać do USA. Ciągle uczy się francuskiego czytając książki, słuchając tamtejszej muzyki i oglądając filmy. Przyznała, że jest jej łatwiej, bo jako Kanadyjka z urodzenia jest osłuchana z językiem i zna kulturę.
Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie przenosiła się z powrotem do Los Angeles, a teraz próbuję zadecydować, czy pojadę do Prowansji czy na północ Francji, więc się rozglądam. Mam mnóstwo przyjaciół, którzy tu mieszkają, a także poznałam nowych, interesujących ludzi, więc przyjemnie mi się podróżuje. Dużo piszę i coraz bardziej się angażuję już nie tylko w sprawy kobiet, ale interesuje mnie też historia ich problemów i myślenie o feminizmie w ogóle. Nie życzę sobie, żeby ktoś mi mówił, jak należy być kobietą, czy to ze strony innego mężczyzny, czy kobiety.
Aktorka pochwaliła się, że już kończy pisać swoją nową książkę i przygotowuje się do premiery linii seksownej bielizny. Cieszy się też tym, że jej synowie robią karierę, a także mimo młodego wieku starają się mieć stabilne życie.
Wciąż dzieje się wiele małych spraw, ale głównie skupiam się na własnym życiu, byciu zakochaną, szczęśliwą i spotykaniu się z moimi dziećmi, kiedy tylko mogę. Cieszę się, że synowie są zakochani i mają dziewczyny. Nie są nieśmiali, tylko naprawdę, naprawdę otwarci, gdy dzielą się z ludźmi swoimi doświadczeniami. Po prostu są naprawdę spoko. Mają 21 i 19 lat, a młodzież w ich wieku nie chce mieć dziewczyn, wolą to całe szaleństwo z Tinderem. Ale moje chłopaki nie. Naprawdę są kochankami, romantykami, a z tego jestem najbardziej dumna. Miłość jest najważniejszą rzeczą na świecie. Wszystko inne jest bez znaczenia, naprawdę.
**Siwiec zapewnia: "Na urodę poświęcam jak najmniej czasu. Na pewno nie jestem ofiarą mody"
**