Mało kiedy ktoś się tak interesował teatrem, jak w przypadku spektaklu Klątwa, o którym wiedzą już wszyscy. Niestety, niewielu go widziało, bo od dawna wszystkie bilety są wykupione. Nie dostał ich nawet prokurator, który miał prowadzić śledztwo w sprawie obrazy uczuć religijnych na scenie i musiał umorzyć postępowanie.
Sprawy wzięły w swoje ręce środowiska polityków oraz połączone siły ONR-u, Młodzieży Wszechpolskiej oraz Krucjaty Różańcowej. Rządzący z Jackiem Kurskim na czele postulują wprowadzanie cenzury przy wątkach religijnych, gdyż na temat religijności Polaków wypada się wypowiadać jedynie pozytywnie. Za nim poszli narodowcy i religijni fanatycy, którzy swoje recenzje na temat nieobejrzanego spektaklu wystawili m.in. odpalonymi racami wrzuconymi do budynku teatru.
Najwyraźniej to nie wystarczyło jako wyraz swojego sprzeciwu, gdyż protestujący sięgnęli po metody znane z działań organizacji terrorystycznych i grup fundamentalistycznych - i to dokładnie tych samych, z którymi narodowcy podobno tak walczą. Jest już pierwsza ofiara - do szpitala trafiła pracownica Teatru Powszechnego, którą... poparzono kwasem!
Do zdarzenia doszło wczoraj gdy do Teatru Powszechnego w Warszawie przyszli ONR-owcy, Młodzież Wszechpolska i "obrońcy krzyża", którzy chcieli się dowiedzieć, jakie obrazoburcze sceny pojawiają się na scenie. A ponieważ dla nich też zabrakło biletów, odpowiedzieli wywieszeniem transparentu z Matką Boską i napisem "Matko królów Polski, przebacz nam niewierność i doprowadź do królowania Twego Syna w Ojczyźnie naszej". Pojawił się też napis "Brońcie Krzyża od Giewontu do Bałtyku". Do tego zaczęło się skandowanie haseł: "My Chrystusa wyznajemy. Demokracji tu nie chcemy", "Wielka Polska katolicka" i "Śmierć wrogom ojczyzny".
Niestety, zebrani protestujący postanowili zacząć realizować ostatni postulat, ale najpierw spotkali się z kontrmanifestacją, która broniła teatru humorem. Na pieśni religijne odpowiadano discopolowym przebojem Wszyscy Polacy to jedna rodzina, a między zebranymi chodził klaun i puszczał bańki.
To nie uspokoiło jednak temperamentu narodowców. Doszło do przepychanek i policja musiała ich usunąć z budynku teatru. Odpalono wtedy race, a ktoś rozlał żrący płyn. Ktoś podniósł alarm, wezwano pogotowie. Okazało się, że ofiarą padła pracownica teatru, która próbowała sprzątnąć substancję.
Wychodząc zaczęli krzyczeć i wylali pieniący się płyn - powiedział Gazecie Wyborczej asystent reżysera, Radek Mirski.
Poczuła mrowienie na ręce - relacjonowali dla Wyborczej świadkowie pracujący w teatrze. Nagle zaczęła mieć czerwone ręce, zdrętwiały jej palce.
Rozlanie takiej substancji w miejscu publicznym nie jest dziełem przypadku, w dodatku zostało dokonane, żeby na pewno skrzywdzić przypadkową osobę. Do tej pory taka metoda była stosowana najczęściej przez terrorystyczne organizacje muzułmańskie, a także m.in. z Wietnamu, Kambodży, Ugandy czy Kenii. Co więcej, w dwóch ostatnich państwach ofiarami takich ataków najczęściej padali księża oraz pastorowie.
Teatr wydał w tej sprawie oświadczenie, w którym stwierdził, że obrazoburcze sceny podczas spektaklu były komentarzem właśnie do takich zjawisk społecznych, jak próba okaleczenia pracowników teatru w imię wartości chrześcijańskich.
Zatrważający jest fakt, że prawicowe bojówki używające przemocy w przestrzeni publicznej zyskują jawne wsparcie władz kościelnych i państwowych - czytamy w oświadczeniu. Ulotki i informacje dotyczące wielodniowego "szturmu różańcowego" wokół Teatru i próby jego blokowania kolportowane były w parafiach i umieszczane w mediach katolickich. Potwierdza to jedynie, jak trafne są diagnozy stawiane w spektaklu.
Do scen, którym zarzuca się obrazę uczuć religijnych odniósł się też Paweł Łysiak, dyrektor teatru.
Spektakl zawiera krytykę różnych postaw społecznych, używa się w nim m.in. rekwizytów nawiązujących do symboli narodowych i religijnych - po to, by pokazać, jak ich wartość jest cynicznie wykorzystywana i zmanipulowana przez interesy grup politycznych - powiedział Wyborczej.
Podkreślił też, że spektakl oparty na dziele jednego z największych klasyków polskiego teatru, Stanisława Wyspiańskiego, miał krytykować nadużycia ze strony Kościoła, w tym ukrywanie pedofilii wśród duchownych, przyzwolenie na przemoc wobec kobiet oraz mieszanie się w sprawy polityczne.
Pod @TeatrPowszechny zaczęła się kolejna pikieta przeciw bluźnierczej "Klątwie". Kilkaset osób. Policja chroni teatr. Jest też kontra lewicy pic.twitter.com/cxfluROFI0
— Krzysztof Bosak (@krzysztofbosak) 27 maja 2017
Trochę podymili pod Teatrem Powszechnym. Był gaz pieprzowy i świece dymne. Transparent UBywateli zmienił właściciela 😉 pic.twitter.com/QhdFfpA3Yr
— Paweł Ozdoba (@PawelOzdoba) 27 maja 2017
"Nie chcemy być jak Europa" Robert Winnicki #Klatwa #ONR pic.twitter.com/RjdjSdGixn
— OKO_press (@oko_press) 27 maja 2017