Poseł Łukasz Zbonikowski startując do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem "Zaufaj prawdzie" podobnie jak jego partyjni koledzy z pewnością chciał zmieniać Polskę na lepsze. Niestety, zamiast tego zyskał sławę jako seksoholik i flejtuch.
Półtora roku temu żona odkryła w jego telefonie gorącą korespondencję z obdarzoną bujnym biustem działaczką PiS-u, która wspominała, jak słodko poseł Zbonikowski wyglądał, leżąc na jej udach. On zaś wyznawał jej, że serce mu się kraje, gdy widzi, jak kobieta angażuje się emocjonalnie, dlatego lepiej, by ich relacje pozostały czysto seksualne.
Jak patrzę, jak przeszkadzam Ci w pracy, jak próbuję wbijać się w Twoje życie, a nawet w Twoje skryte wnętrze, przychodzą mi do głowy myśli, że Cię krzywdzę - pisał kwieciście w jednym z SMS-ów.
W międzyczasie żona zaangażowała agencję detektywistyczną, która w majtkach posła odkryła DNA jego kochanki. Okazało się, że seksposeł nie tylko niechętnie zmienia bieliznę, lecz także rzadko się myje. Zobacz: "Super Express" o seksaferze polityka PiS: "W MAJTKACH posła Zbonikowskiego BYŁY ŚLADY INNEJ KOBIETY!"
Zbonikowski tak się zdenerwował ujawnieniem przez żonę romansu, że dotkliwie ją pobił i zniszczył jej telefon. Kiedy zaś złożyła pozew rozwodowy, obiecał, że postara się utrudnić jej życie jak tylko się da.
Na początek postanowił ograbić ją z dotacji unijnych, które otrzymywała z programu Młody rolnik. Korzystając ze swoich politycznych wpływów nakłonił sędziego rodzinnego z Włocławka, by przyznał mu rację i nakazał zwrot otrzymanych przez żonę dotacji, wynoszących 100 tysięcy złotych rocznie. Monika Zbonikowska otrzymuje ją od 2014 roku. Seksposeł pragnie, by oddała wszystko, co do tej pory dostała z Unii.
Kiedy zaś szef lokalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa uznał, że Zbonikowska otrzymała pieniądze legalnie i nie ma powodu pozbawiać ją unijnej dotacji, rozczarowany jego postawą poseł... doniósł na niego do prokuratury. Zobacz: Seksposeł PiSu-u chce zabrać żonie dotację dla rolników! "Doniósł na szefa lokalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa"
Na szczęście nie wszyscy ulegli naciskom Zbonikowskiego. Jego były współpracownik, Jan Stocki uznał, że prokurator, zamiast prześwietlać dotacje Zbonikowskiej, powinien przyjrzeć się oświadczeniu majątkowemu jej męża, bo nic się w nim nie klei. Przy okazji wyszło na jaw, że seksposeł od dawna okrada żonę. Pieniądze na kampanię parlamentarną podprowadził z jej konta, do którego miał pełnomocnictwo.
Śledztwo w sprawie zatajania prawdy i podawania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych wszczęto 9 maja - potwierdza w Fakcie rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik.
Podobno przy wypełnieniu oświadczenia, obowiązkowego dla każdego parlamentarzysty, Zbonikowski mocno puścił wodze fantazji.
Skąd wziął pieniądze na kampanię? Według naszych ustaleń, zabrał je z wspólnych kont swoich i żony, nie pytając jej nawet o zgodę. Dodatkowo sprzedał też maszyny rolnicze z gospodarstwa rolnego. Problem w tym, że nie wpisał ich do swojego oświadczenia majątkowego - relacjonuje Fakt. Sprawę zgłosił prokuraturze jego były współpracownik Jan Stocki. Maszyny były warte kilkadziesiąt tysięcy złotych. Śledczy teraz zdecydowali, że zajmą się sprawą.
Co na to prezes Prawa i Sprawiedliwości, który najpierw wyrzucił Zbonikowskiego z partii, a potem przyjął z powrotem i fotografował się z nim podczas składania życzeń świątecznych? Zobacz: Poseł PiS OSKARŻANY O POBICIE ŻONY chwali się zdjęciami z... Wigilii z Kaczyńskim! Prezes wybaczył?
Prezes PiS gardzi nim, ale też wie, że w Sejmie liczy się każdy głos - ujawnia nieoficjalnie jeden z posłów partii.
Dobrze, że sam Zbonikowski w następnych wyborach na zbyt dużo głosów liczyć już raczej nie może.