Poseł Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Zbonikowski znacznie lepiej niż ze swojej działalności parlamentarnej znany jest z seksafery, w którą wplątał żonę i współpracownicę. Poseł, który do Sejmu startował pod hasłem "Zaufaj prawdzie" nawiązał gorący romans z obdarzoną bujnym biustem działaczką PiS-u. Wymieniali gorące SMS-y, w których zakochana kobieta opisywała, jak poseł "uroczo wyglądał, leżąc na jej udach". On zaś tłumaczył jej, że lepiej, by ich relacje pozostały czysto seksualne, bo serce go boli, gdy widzi, jak ukochana przez niego cierpi.
Jak patrzę, jak przeszkadzam Ci w pracy, jak próbuję wbijać się w Twoje życie, a nawet w Twoje skryte wnętrze, przychodzą mi do głowy myśli, że Cię krzywdzę - wyznał.
Tknięta złym przeczuciem żona posła Zbonikowskiego zatrudniła agencję detektywistyczną, która w majtkach polityka znalazła niezbite dowody zdrady w postaci DNA jego kochanki.
Wtedy, jak ujawniła żona posła, Zbonikowski zrozumiał, że romans może zaszkodzić mu w wyborach i rzucił się na nią, ukradł telefon i podarł na niej ubranie. Kobieta zgłosiła się na policję i 11 września 2015 roku złożyła oficjalne oskarżenie. Akurat tak się złożyło, że trwał wtedy najgorętszy okres kampanii parlamentarnej.
Przypomnijmy: "Super Express" o seksaferze polityka PiS: "W MAJTKACH posła Zbonikowskiego BYŁY ŚLADY INNEJ KOBIETY!"
Obecnie trwa proces rozwodowy Zbonikowskich, podczas którego wychodzą coraz to nowe fakty. Jak udało się ustalić, w trosce o swoją polityczną karierę w PiS-ie Zbonikowski próbował zmusić żonę, by zmieniła obciążające go zeznania.
Śledczy otrzymali e-maile, które do żony Moniki wysyłał Zbonikowski podczas kampanii wyborczej we wrześniu 2015. Z ich treści wynika, że mógł wpływać na nią, by wycofała swoje zeznania na temat zajścia z 11 września 2015 r. - pisze Fakt. W wiadomości e-mail poseł wysłał żonie napisaną przez siebie treść oświadczenia, które miała przekazać dziennikarzom jako własne. Miała w nich wycofać się z tego, co zeznała na policji! Ostatecznie wydała jednak oświadczenie, w którym prosiła o niepodnoszenie spraw rodzinnych w mediach.
Przeciwko Zbonikowskiemu toczy się także postępowanie prowadzone prze prokuraturę rejonową Warszawa Śródmieście, mające ustalić, czy poseł nie wydawał na prywatne rozrywki pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie biura poselskiego.
Najważniejsze jednak, że on sam nie ma sobie nic do zarzucenia: Poseł Prawa i Sprawiedliwości po wyjściu z sądu: "Nie mam sobie nic do zarzucenia i to będzie potwierdzone"