Kastrat nositorba wezwany dzwonkiem na trwogę przez rozdygotaną zatrzymaną założył Dosi torbę z Ikei na twarz transa i okulary hutnicze, żeby nie straszyła poranną brzydotą, zamiast peruki wcisnął na łeb czapę z futra siwej małpy, resztę Dosi rozebrał do golasa i poszedł z torbami na widok jej figury klocowatej zbliżonej do tetrapoda z krótkimi kończynami krocznymi, w tym kończyn tylnych na beczce prostowanych, z dysfunkcyjnym przeprostem, kikuta po wyrwanym z macierzą palcu stopy, kończyn przednich z bickami jak u emerytowanego ciężarowca, serdelowatymi paluchami, kręgosłupa z przepuklinami, pleców z tatuażami rodem z salonu Dziary od Janusza na przepustce. Ale Dosia to dobry człowiek, a jej pożałowania godne zachowanie wynika z traumy pourazowej, gdy siłą usiłowano odkleić ją od framugi drzwi pokoju bez klamek i doprowadzić do stanu używalności.