Zasięg _**Czarnego Protestu**_ zaskoczył nawet organizatorki wydarzenia. W największym z nich w Warszawie według stołecznego ratusza wzięło udział 30 tysięcy osób. Protestowano nie tylko w kilkudziesięciu mniejszych i większych miastach w Polsce, ale i na całym świecie od Kenii poprzez Indie po Islandię.
Poruszenie kobiet, które nie chcą trafić na pięć lat do więzienia za poronienie, zostało oczywiście skrytykowane przez polskich konserwatystów. Tomasz Terlikowski uznał, że kobiety, które nie chcą umierać rodząc to po prostu SS-manki. Mimo iż tzw. "kompromis aborcyjny" był zaaprobowany przez Kościół, ostro o marszu wypowiedział się arcybiskup Hoser. Przy okazji zapewnił, że stres po gwałcie to skuteczny, naturalny środek antykoncepcyjny.
Teraz o protestach wypowiedział się gwiazdor Smoleńska, Jerzy Zelnik. Choć jego przeszłość związana jest z kontrowersja, i wokół współpracy z SB i donosicielstwa, dzisiaj zapewnia, że przeszedł przemianę. Pod jej wpływem bije się w piersi za namówienie narzeczonej na aborcję (zobacz: Zelnik namówił narzeczoną na aborcję. "Nie mieliśmy pojęcia, jaki to wielki grzech"). Dzięki niej czuje się teraz ekspertem w tej sprawie i "nosi w sobie doświadczenie aborcyjne".
Na łamach prawicowego serwisu wPolityce aktor ostro skrytykował uczestniczki marszu i hasła, z którymi występują:
Moje ciało, moja sprawa? To, co w takim razie taka kobieta uważa? Że to życie, które w niej się rozwija, można porównać do czegoś w rodzaju obcięcia paznokci? Ona daje schronienie powstającemu życiu i jemu służy. To nie jest obce ciało, tylko nowe życie. Kobieta nie może wyciąć go jak jakiejś rakowej narośli. Zastanawiam się, gdzie te kobiety mają rozum i serce, jeżeli tego nie rozumieją - zastanawia się 71-letni Zelnik. Tu można chyba mówić o jakimś odczłowieczeniu tych kobiet. Może jestem bardzo surowy, ale noszę w sobie to bolesne doświadczenie aborcji, z którego nie umiem się wyspowiadać. Do końca życia zapewne będę cierpiał z tego powodu, chociaż księża tłumaczą mi, że już się z tego wielokrotnie wyspowiadałem.
Zelnik uważa, że kobiety nie chcą umierać rodząc ani rodzić dzieci ze śmiertelnymi wadami lub spłodzone w wyniku gwałtu wyłącznie z powodu własnej wygody. Uważa też, że są nieracjonalnie agresywne wobec ruchów pro-life dążących do prawnego zakazu aborcji.
To świadczy o stanie ducha tych pań ubranych na czarno. Ogarnia je wściekłość wobec prawdy i dobra, bo przede wszystkim myślą o swojej wygodzie. One nie rozumieją podstawowej rzeczy, że gdy człowiek nie służy innym ludziom, to właściwie w pełni nie żyje. Jeżeli służy tylko sobie, swojej wygodzie, to jest kimś nieużytecznym. Natomiast jeżeli zrodzi się w nim misja służenia innym ludziom, to wtedy może nastąpić opamiętanie.
Myślę, że te kobiety wymagają duchowych rekolekcji, niekoniecznie kościelnych. Ważne, żeby naukowcy, lub jacyś dobrzy ludzie próbowali podejść do nich z sercem i spróbować otworzyć im oczy, uruchamiając w nich refleksję. Można powiedzieć, że żyjemy w społeczeństwie na różnym poziomie rozwoju. Wiele osób zatrzymało się niestety na poziomie niedouczenia i niedojrzałości. Ich religią jest "daj", a nie "masz". I tu jest problem.
Wybralibyście się na "duchowe rekolekcje" z Zelnikiem, Terlikowskim i biskupem Hoserem?