W minioną niedzielę w kościołach w całej Polsce został odczytany list biskupów, wzywający do całkowitego zakazu aborcji, nawet gdy ciąża zagraża życiu i zdrowiu kobiety, jest wynikiem przestępstwa lub gdy wiadomo, że kobieta nosi ciężko lub śmiertelnie chore dziecko. Najwyraźniej biskupom przestała odpowiadać dotychczasowa ustawa, nazywana "kompromisem aborcyjnym", już i tak należąca do najbardziej restrykcyjnych w Europie.
Według oficjalnych statystyk, w Polsce przeprowadza się kilkaset legalnych aborcji rocznie. Nikt jednak nie sprawdza, ile ciąży usuwa się nielegalnie, w podziemiu aborcyjnym lub zagranicznych klinikach. Szacuje się, że może to być około 150 tysięcy zabiegów rocznie.
Doktor Janusz Rudziński z kliniki w przygranicznym Prenzlau ujawnia w Fakcie, że co roku zgłasza się do niego na zabieg średnio tysiąc Polek.
O popularności kliniki przesądza jej korzystne położenie. Znajduje się zaledwie 50 km od Szczecina. Jednak do dr. Rudzińskiego przyjeżdżają nie tylko szczecinianki.
Przyjeżdżają z każdego zakątka Polski, najczęściej z dużych miast takich jak Warszawa, Poznań, Wrocław. Są to zarówno sprzątaczki, jak i pracownice banków - ujawnia lekarz. Na początku widać u nich przede wszystkim strach. Dopiero gdy są przygotowywane do znieczulenia, wychodzi z nich złość. Przeklinają wtedy Kościół, polskie władze, dzikość swego kraju. Są wściekłe, że muszą jeździć po szpitalach w Europie.
Koszt zabiegu w Prenzlau waha się od 500 do 600 euro. To i tak korzystna cena, bo klinika jest państwowa. Niemieckie prawo zezwala na usuwanie ciąży na życzenie do 12. tygodnia.
Z powodu popularności kliniki wśród polskich pacjentek, dyrekcja zdecydowała się zatrudnić specjalnie dla nich polskojęzyczny personel.
Ustawa antyaborcyjna jeszcze bardziej rozwinie w Polsce tzw. podziemie antyaborcyjne, a jej zapisy będą miały skutek odwrotny od zamierzonego - komentuje ginekolog.