Adam Darski, lider black metalowego zespołu Behemoth, od lat ma swoje grono zagorzałych fanów, składające się w większości z wielbicieli wykonywanej przez niego muzyki. Ponieważ twórczość Behemotha trudno zaliczyć do kręgu muzyki popularnej, Darskiemu raczej daleko do popularności Sławomira czy Zenona Martyniuka. Szersza publiczność poznała go dopiero dzięki romansowi z Dodą i udziałowi z pierwszej edycji The Voice of Poland.
Darski, używający artystycznego pseudonimu Nergal, nie stroni od prowokacji. Lubi wywoływać kontrowersje w starym dobrym stylu Ozzy’ego Osobourna z jego najlepszych czasów, chociaż nie posunął się, jak dotąd do do odgryzania głów żywym gołębiom. Lubi za to czasem podrzeć Biblię na scenie, przerobić polskie godło, czy w jakiś inny sposób obrazić wrażliwe katolickie sumienia i za to regularnie spotykają go przykrości w sądzie. Ostatnio jednak może mówić o sukcesie, gdyż gdański sąd uniewinnił go od zarzutu wprowadzenia do godła "elementów o charakterze satanistycznym i antychrześcijańskich".
Gorzej poszło z chałupniczym nagraniem, opublikowanym z okazji Dnia Kobiet, na którym Nergal śpiewa utwór dla dzieci zatytułowany Marcowy kwiatek do... figurki penisa z przyczepionym do niego wizerunkiem ukrzyżowanego Chrystusa. Wtedy muzykowi naprawdę zrobiło się głupio i postanowił wytłumaczyć się z tego się w najnowszym wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
To był głupi sztubacki żart, nie mieszajmy tego w ogóle z poważnymi rzeczami, które robię - apeluje w wywiadzie. Nie będę się upierał, że mam jakieś wysublimowane poczucie humoru. Ale chyba głupsze jest traktowanie internetowego żartu jako jakiejś artystycznej prowokacji. Wrzucasz do sieci film, żeby rozbawić fanów, idziesz pobiegać, wracasz po dwóch godzinach i nagle się okazuje, że obraziłeś pół Polski, a jakieś oślizgłe typy już zbierają fejm na zapowiadaniu, że postawią cię za to przed sądem i wpakują do więzienia”.
Przy okazji Darski sugeruje, że jest właściwie feministą, a już na pewno estetą i są to dwie ważne powody, dla których mu nie po drodze z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
To mali ludzie. Do tego wyjątkowo brzydcy - ocenia w wywiadzie. Patrzę na człowieka holistycznie, wnętrze i powierzchowność stanowią całość. I uważam, że wygląd ma znaczenie – odbija się w nim dusza. Nie chodzi o to, że ktoś ma ładną twarz, jak z reklamy, a ktoś inny ma mniej oczywiste rysy, chodzi o to, że na twarzach tych ludzi wykwita ich cały resentyment, mściwość i zacietrzewienie. Gdybym miał określić jednym słowem polityków polskiej prawicy, to określiłbym ich jako "kartoflanych”. Ich brzydota jest i wewnętrzna, i zewnętrzna. To zresztą prawie sami mężczyźni. Brakuje mi kobiet u władzy. One są piękniejsze. Także wewnętrznie. I tu też czuję potrzebę sprzeciwu. Nie mogę już patrzeć na brzydkich mężczyzn, którzy chcą decydować o losie pięknych kobiet. To jest nasza narodowa katastrofa. To, że ci wszyscy kartoflani chłopcy, księża i biskupi chcą zaglądać paniom do wagin i decydować, co powinno z nich wychodzić. Cieszę się, że kobiety w końcu pokazują im środkowy palec. Mam nadzieję, że prawica się wypier*oli. Że to będzie właśnie gwóźdź do jej politycznej trumny. Od dawna nie głosowałem. Przeważnie nie było mnie w kraju, gdy odbywały się wybory. Oczywiście, biję się w pierś. Przyczyniłem się do sukcesu PiS. Stałem się ofiarą swojej naiwności i lenistwa. W najbliższych wyborach zagłosuję. Mam nadzieję, że podobnych osób będzie więcej.
Zgadzacie się z nim?