W Sejmie nadal trwają prace nad obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Wprawdzie po Czarnym Piątku, gdy tysiące obywateli znowu wyszło na ulicę, by protestować przeciwko zmuszaniu kobiet do rodzenia ciężko chorych dzieci, odwołano zaplanowane wcześniej głosowanie, jednak Episkopat i liderka komitetu "Zatrzymaj aborcję", Kaja Godek coraz bardziej się niecierpliwią.
Warszawski ratusz kłamie mówiąc, że w piątek protestowało 50 tysięcy ludzi - przekonuje działaczka w rozmowie z Wirtualną Polską. A poza tym, co z tego, że wyszły na ulice feministki? Czy jeśli przyjdzie 10 milionów rozhisteryzowanych lewaków przed Sejm, to należy się zgadzać na zabijanie bezbronnych dzieci? To trzeba zignorować i uchwalić zakaz aborcji. I to jak najszybciej, bo aborcjoniści nie przebierają w środkach, będą kolejne odsłony agresji wobec osób broniących życia, a w szpitalach ciągle w majestacie prawa zabija się niewinne bezbronne maleństwa.
Godek, która zdecydowała się na urodzenie dziecka z zespołem Downa, nie ukrywa, że za najważniejszy cel w życiu uważa pozbawienie innych kobiet prawa wyboru, z którego ona sama miała możliwość skorzystać.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości, którzy wiedzą z sondaży, że zdanie Kai popiera jedynie 11 proc. obywateli, próbują ukoić jej nerwy, przyznając posadę w radzie nadzorczej należących do skarbu państwa Warszawskich Zakładów Mechanicznych. Godek została powołana na to stanowisko jako specjalistka od elementów wtryskowych do silników wysokoprężnych.
Niestety, nie każda matka niepełnosprawnego dziecka ma takie szczęście. Polskie prawo zniechęca je do podejmowania pracy zawodowej pod groźbą utraty zasiłku na chore dziecko. Na szczęście Kai to nie dotyczy. "Obrończyni życia" nie chciała ujawnić, ile zarabia. Kobieta, która aż pali się do tego, by ustawiać życie innym, w kwestii własnego wykazuje daleko idącą powściągliwość.
Nie zamierzam się spowiadać. Media próbują się dowiedzieć jak żyję i za ile żyję - komentuje zgorszona. Byli dziennikarze, którzy wręcz domagali się żeby przyjechać do mnie do domu i zobaczyć moje życie prywatne. Odbieram to jako atak na działalność w obronie życia nienarodzonego. Ja się przejmuję losem tych dzieci, do tego ostatnio zaczęłam się bać także o siebie i swoją rodzinę. Także o nasze bezpieczeństwo fizyczne. To nagonka aborcjonistów na mnie.
Jak myślicie, kto tu urządza nagonkę?