Kilka dni temu w wywiadzie udzielonym dla stacji CBS, Dylan Farrow postanowiła po raz pierwszy odnieść się publicznie do oskarżeń zarzucanych ojcu, Woody'emu Allenowi, który w 1992 roku miał dopuścić się molestowania na 7-letniej wówczas dziewczynce. Farrow wyznała, że reżyser miał "zaatakować ją seksualnie i dotykać jej miejsc intymnych". Wywiad z Dylan wywołał burzę, a Allen - podobnie jak Harvey Weinstein czy Kevin Spacey - od kilku dni jest poddany krytyce przez opinię publiczną oraz inne gwiazdy. Mimo to jakoś nie wydaje się, że sprawa przybierze tak drastyczny obrót jak w ich przypadku.
Okazuje się, że francuska aktorka Marion Cotillard już w 2011 roku miała pewne obawy co do kontrowersyjnego reżysera. W wywiadzie, którego udzieliła THR, Cotillard zdradziła, że gdyby miała okazję jeszcze raz zagrać w filmie uznanego reżysera, nie wyraziłaby na to zgody, gdyż praca z nim była "bardzo dziwnym doświadczeniem".
Przed rozpoczęciem zdjęć do "O północy w Paryżu" nie wiedziałem zbyt wiele o Allenie - zaczęła gwiazda. _Wiedziałam, że jest w związku z adoptowaną córką, co uznałam za dość dziwne, ale stwierdziłam, że nie mogę oceniać kogoś, kogo nie znam. Wyszłam na ignorantkę lekceważąc to, czego się dopuścił bądź nie, a teraz słyszę ludzi, którzy przez cierpieli i sprawia mi to ogromną przykrość. Dziś przyznam, że gdyby Allen zaproponował mi współpracę, z całą pewnością odmówiłabym. Praca z nim była dla mnie bardzo dziwnym doświadczeniem. Doceniam jego twórczość, ale zupełnie nie mieliśmy ze sobą połączenia w trakcie kręcenia filmu. Przyznam, że gdyby zapytał mnie dzisiaj, czy zagram w jego filmie**, spróbowałabym się dowiedzieć jak najwięcej o jego życiu. Mam do siebie żal, że wyszłam na ignorantkę**_ - dodała na koniec.