O Andrzeju Piasecznym znowu zrobiło się głośno przy okazji wywiadu, przez który został posądzony o szkodzenie społeczności LGBT, do której, jak wielu podejrzewa, sam należy. Muzyk wyznał w nim, że jeżeli wszyscy chcemy wymachiwać różnymi flagami i pokazywać, że jesteśmy z czegoś dumni, organizując uliczne parady, on może pokazać, że jest dumny z wiary w Boga. Od tamtej pory niefortunne słowa są przytaczane przy każdej rozmowie Piaska z dziennikarzami, jednak on uparcie twierdzi, że nie musi ich prostować.
Tak stało się i tym razem. Na pytanie Plejady, czy "boi się mówić o swoim wnętrzu i emocjach, które nim targają" w charakterystyczny dla siebie, wymijający sposób odparł:
Nie można bać się siebie. Odsłaniam swoje wnętrze, ale staram się to robić w ładny sposób - wyjaśnił. Jednocześnie wiem, że nie każdemu się spodobam. Ale którędy wiedzie droga do tego, by nas polubiono? Tylko i wyłącznie przez prawdę. Oczywiście, można ją wyrażać w różny sposób – krzycząc, manifestując lub po prostu ładnie o niej mówiąc. Staram się trzymać tego ostatniego. Jeśli chcesz kogoś do siebie przekonać, to zrobisz to tylko dobrym życiem, a nie żadnymi hasłami. One wywołują w ludziach przeciwne reakcje. Jeśli dasz się poznać jako dobrego człowieka, to bez względu na to, w jaki sposób kochasz, jaki masz kolor skóry i czy wierzysz w Boga, nikt nie powie o tobie złego słowa. I dlatego nie można bać się mówienia o swoich uczuciach, jeśli są one szczere. Sobie pozostawiam jednak prawo do odpowiadania "pomidor" na pewne pytania.
Andrzej ewidentnie nie może (lub nie chce) poruszać pewnych kwestii. Zgrabnie zbył pytanie i przeszedł do (w jego mniemaniu) ciekawszych tematów: swojego wielkiego talentu i muzycznych triumfów, które święcił w minionym wieku.
Na różnych etapach mój głos brzmiał różnie - rozprawia. Przez bardzo długi czas śpiewałem kiepsko. Zresztą nie twierdzę, że teraz wychodzi mi to genialnie. Ale na pewno przyzwoicie. Lubię czasem się słuchać, bo wiem, jak wiele się nauczyłem od początku mojej zawodowej drogi, aczkolwiek nigdy nie stawiam się za wokalny wzorzec.
Muzyk udowodnił, że lubi wracać do wydarzeń, które miały miejsce dekady temu.
Czasami myślę o sobie, że jestem zupełnie innym człowiekiem niż wtedy, gdy zaczynałem swoją zawodową drogę - duma. Miałem w sobie dużo skłonności autodestrukcyjnych. Oczywiście, bez przesady - nigdy nie miałem myśli o targaniu się na własne życie. Ale nosiłem głowę spuszczoną na dół i buntowałem się przeciwko światu. To była mieszanka absolutnie wybuchowa. Dziś taki już nie jestem.
Nie omieszkał wspomnieć o koszmarze związanym z krytyką jego twórczości, z którą spotkał się na początku kariery. Artysta wyznał, że mimo wielu lat spędzonych w show biznesie wciąż uczy się dystansu do siebie.
Na początku mojej kariery, choć moje płyty sprzedawały się bardzo dobrze, a moje piosenki grane były przez wszystkie rozgłośnie, byłem absolutnie ulubioną osobą, nad którą znęcali się wszyscy krytycy muzyczni. To była po prostu lawina dużej brzydkości - narzeka Piasek. Kompletnie sobie z tym nie radziłem, mimo że obiektywnie odniosłem sukces. Nie rozumiałem, dlaczego tak często wylewa mi się wiadro pomyj na głowę. (...) Pamiętam, że gdy wszedłem na scenę odebrać Fryderyka, zresztą jedynego w mojej karierze, patrzyłem w podłogę. Powinienem być radosny i mieć uśmiech na twarzy, ale nie odczuwałem takich emocji. (...) Czułem, że nie jestem tego wart, że nie zasłużyłem na tę nagrodę. Zachowywałem się tak, jakbym przepraszał wszystkich za to, że żyję - żali się.
Na koniec Andrzej wyjawił sekret swojego dobrego samopoczucia i rewelacyjnego wyglądu. Jego rada brzmi: Dbaj o siebie.
Okazało się, że dawno nie czułem się tak dobrze - cieszy się muzyk. I to nie tylko z powodu endorfin, które się wydzielają w trakcie ćwiczeń, ale również z tego powodu, że moje ciało nigdy nie wyglądało tak dobrze jak teraz.
Ciekawe iloma jeszcze "pomidorami" uraczy nas Piasek…
**Uduchowiony Piasek zapewnia: "Można być wierzącym gejem i kochać Boga! KAŻDY JEST OWOCEM MIŁOŚCI"
**