Za dwa tygodnie w Kostrzynie nad Odrą ruszy 23. Przystanek Woodstock. Jak można się było tego spodziewać, i w tym roku festiwal uznawany za jeden z najbezpieczniejszych na świecie, wzbudza spory niepokój zwłaszcza u polityków Prawa i Sprawiedliwości. Gdy okazało się, że PiS-owi nie udało się zniszczyć Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, politycy postanowili przyjrzeć się bliżej festiwalowi. Już ponad miesiąc temu działacze partii martwili się na Facebooku, że do Kostrzyna przyjedzie "muzułmańska horda", co oznacza dla nich oczywisty zamach terrorystyczny.
Mimo że organizatorzy Woodstocku zdają sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń i jak co roku dbają o to, by wypadków było jak najmniej, festiwal najwyraźniej komuś bardzo przeszkadza. I to w takim stopniu, że postanowiono zabrać się za niego właśnie od strony bezpieczeństwa, na którym podobno PiS-owi zależy najbardziej.
Okazuje się bowiem, że w tym roku na Woodstocku zabraknie niemieckich służb mundurowych, które razem z polskimi policjantami dbały o bezpieczeństwo imprezy. Chodzi o niemiecką straż pożarną oraz federalną służbę techniczną Technisches Hilfswerk. Lokalna telewizja w Brandenburgii poinformowała, że zakończono współpracę ze stroną niemiecką, co potwierdził zaskoczony szef Biura Ochrony Ludności we Frankfurcie. Zdumienia nie kryje także Jurek Owsiak, który o sprawie dowiedział się z mediów:
Trudno mi będzie wyobrazić sobie zaplecze zabezpieczenia organizowane przez polską straż pożarną bez udziału służb niemieckich - napisał w liście do niemieckich służb. Wasza tradycyjna coroczna współpraca wpisywała się w doskonale rozwijającą się transgraniczną kooperację służb. W naszej ocenie jej zakończenie jest bulwersujące i wysoce niezrozumiałe. Mogę tylko wyrazić nadzieję, że jest to jakieś gigantyczne nieporozumienie i gorzowska Komenda Wojewódzka Państwowej Straży Pożarnej wycofa się z tej decyzji.
Na to się chyba nie zanosi, bo strażacy argumentują swoją decyzję... względami bezpieczeństwa. Rezygnacja z pomocy służb niemieckich jest według nich uzasadniona, bo ma to... ułatwić zarządzanie na wypadek sytuacji kryzysowej. To, że mundurowych dbających o bezpieczeństwo uczestników może być mniej, niebezpieczeństwa najwyraźniej nie stwarza.
To normalna procedura i nie doszukiwałbym się tu drugiego dna. W tym roku zmieniamy koncepcję zabezpieczenia Przystanku Woodstock - skomentował w rozmowie z Gazetą Lubuską Dariusz Szymura, rzecznik prasowy lubuskiej straży. Wiemy, że zdołamy to zrobić siłami Państwowej Straży Pożarnej. Dlatego rezygnujemy z udziału strażaków ochotników i naszych kolegów z Niemiec. Na terenie festiwalu będą strażacy zawodowi, a w ościennych województwach w gotowości będą odwody.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które sprawuje nadzór nad Państwową Strażą Pożarną, nie chce komentować sprawy.
Organizatorzy zapewniają, że standardy bezpieczeństwa na tegorocznym nie ulegną zmianie.