Pod koniec czerwca mediami wstrząsnęły bulwersujące informacje o asystencie znanego europosła PiS, który poza obowiązkami politycznymi, zajmował się także… sutenerstwem. Od czerwca przed warszawskim Sądem Okręgowym toczy się postępowanie przeciwko Marcinowi P., który został oskarżony o zmuszanie do prostytucji własnej żony (!) oraz innych kobiet. Zanim jego "dorabianie" do pensji asystenckiej wyszło na jaw, oskarżony cieszył się "błyskotliwą" karierą z poręczenia Prawa i Sprawiedliwości. Najpierw piastował stanowisko przewodniczącego rady miasta Marki, do czasu gdy europoseł Edward Czesak zaproponował mu stanowisko swojego asystenta w Brukseli.
Prokuratura postawiła już Marcinowi P. trzy zarzuty: doprowadzenia bezprawną groźbą do uprawiania prostytucji oraz czerpania korzyści z nierządu, znęcania się psychicznego i fizycznego nad żoną oraz fałszowania dokumentów dotyczących działalności gospodarczej żony oskarżonego, którą w ten sposób szantażował i zmuszał do prostytucji. O kulisach małżeństwa z P. postanowiła opowiedzieć jego żona, która posłusznie znosiła psychiczne i fizyczne znęcanie się nad nią, publicznie upokorzenia i zmuszanie jej do świadczenia usług seksualnych przez… 8 lat!
Gdy się poznaliśmy, wydał się takim inteligentnym mężczyzną, dżentelmenem. Był bardzo dobrze wychowany - ujawniła kobieta w rozmowie z reporterami Uwagi TVN.
Jak opowiedziała maltretowana żona asystenta, początki ich małżeństwa nie były łatwe. Borykała się z problemami w firmie, którą prowadziła i nie zarabiała, stając się praktycznie bezrobotna. Już po kilku miesiącach zaszła w ciążę z Marcinem P., jednak obrotny mąż postarał się, aby w tym czasie pracowała. Pewnego dnia zawiózł ją do nowego mieszkania pod pretekstem chęci kupna lokalu. Okazało się, że w pomieszczeniu przebywały inne kobiety, które były prostytutkami.
Dał mi telefony, powiedział że to są telefony z ogłoszeniami, że mam umawiać klientów na spotkania towarzyskie - przyznała pani Agnieszka. Byłam bardzo przerażona i wystraszona tym wszystkim. Potem w domu mówiłam mu, że ja tam nie chcę jeździć, ale on tego nie słuchał.
Mimo próśb i nalegań, Marcin P. nie odpuścił ciężarnej żonie "pracy" i straszył ją, że zaraz po porodzie zabierze jej dziecko. Mężczyzna kazał jej uprawiać seks z nieznajomymi do 7. miesiąca ciąży. Gdy po urodzeniu córki, nie chciała spełniać zachcianek męża, ten wpadał w szał i wygrażał, że zrobi krzywdę także dziecku.
Chciał wyrwać mi małą z rąk i zrzucić ją ze schodów - wyznała. Pokazać, że jak nie będę posłuszna, to zrobi jej krzywdę. Krzyczał do mnie: "Brudna sz*ato, wypie**alaj do burdelu, tam jest twoje miejsce!". Przychodził o dwudziestej czwartej do domu, od razu krzyczał: "Wstawaj, brudna sz*ato, nie będziesz spać".
Pani Agnieszka przyznała, ze mąż regularnie się nad nią znęcał i bił ją nawet przy dzieciach. Nie pozwalał jej podejmować żadnych samodzielnych decyzji.
Wszystko robione było tak, jak on to sobie wymyślił - tłumaczyła przed kamerami. Tak zaplanował i tak miało być. Wstajesz - idziesz, nie dyskutujesz, nie zadajesz żadnych pytań.
Dlaczego żona wpływowego asystenta politycznego dopiero teraz ujawniła swoją historię? Jak przyznała, bała się nieobliczalnego męża, paraliżował ją także wstyd przed swoimi dziećmi. Dopiero, gdy jej mąż kandydował na burmistrza dzielnicy Marki, odważyła się poinformować o swojej gehennie policjantów. Po tym jak, pani Agnieszka założyła niebieską kartę, jej mąż wyprowadził się z domu. Mimo to, Marcin P. wciąż ją zastraszał, powołując się na znajomości z ważnymi osobami ze świata polityki. Niedawno do sądu trafił pozew o rozwód.
Jak widać, w szeregach działaczy PiS nie brakuje "dobrze wychowanych dżentelmenów", którzy w politycznym światku kreują się na moralne autorytety, a w zaciszu własnych domów maltretują żony i dzieci, dopuszczając się niczym nieuzasadnionej agresji. Przypomnijmy: Karolina Piasecka o życiu z radnym: "Nasze małżeństwo było wzorowe, katolickie. Kazał mi pisać na kartkach: "Ja, Karolina, będę codziennie do usług mojego męża"