Katarzyna Walter większości widzów kojarzy się z rolą Agnieszki Olszewskiej w serialu Na Wspólnej. Jej bohaterka, właścicielka kancelarii prawniczej od niepamiętnych czasów zmaga się z nałogiem alkoholowym. Olszewska wielokrotnie znajdowała się na dnie i lądowała na odwykach, w trakcie których wyglądała jak cień samej siebie. Wcielenie się w tę postać oznaczało dla aktorki obnażenie i uwypuklenie wszystkich mankamentów urody, co z pewnością nie było łatwe, bo jak przyznaje Katarzyna w najnowszym wywiadzie, robi wiele, aby zatrzymać młodość. Walter nie ukrywa jednak, że jej wygląd nie jest jedynie zasługą "diety".
Mam udawać, że mam dziesięć lat mniej? Mam udawać, że nie zrobiłam sobie powiek? Po pierwsze, to widać. Po drugie, to normalna rzecz. Dlaczego mamy się oszukiwać? Wiele razy widziałam koleżanki, które twierdziły, że niczego nie robiły z twarzą, a były tak naciągnięte, że ledwo gadały. To jakieś tanie słabości. (...) Tak, robię sobie twarz, ale nie co miesiąc - co pół roku - ogłasza wyraźnie zadowolona z własnej szczerości w rozmowie z serwisem Plejada.pl.
Katarzyna zapewnia, że jest dumna ze swoich zmarszczek i nie ma problemu ze starzeniem się, ale jednocześnie przyznaje, że zagranie wątku miłosnego ze znacznie młodszym mężczyzną budziło w niej pewne wątpliwości.
Dali mi wyjątkowo młodego i ślicznego faceta. Michał Mikołajczak jest bardzo przystojny i wygląda na dużo młodszego niż jest w rzeczywistości. Trochę się tego przestraszyłam. Są pewne granice tolerancji, chociażby ze względów estetycznych. Obawiałam się, że gdy pomarszczona będę tuliła się do pięknego ciała, będzie to źle wyglądało - tłumaczy.
Dalej artystka z radością zauważa, że coraz więcej panów zaczyna dbać o siebie niemal z takim zaangażowaniem jak kobiety.
Coraz częściej mężczyźni też poprawiają urodę. I dobrze! Jak facet ma zasyfiony pysk i nie chodzi do kosmetyczki, to jest odrażający - ocenia aktorka. Lepiej coś z tym zrobić. Kiedyś używanie kremu przez panów było uznawane za niemęskie, dziś jest to powszechne. Znam też wielu mężczyzn, którzy regularnie stosują botoks. Natomiast nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o tolerowanie zmarszczek. Kobieta ma być gładka, a facet ze zmarszczkami jest jeszcze bardziej męski.
Podwójne standardy oceniania kobiet i mężczyzn denerwują Katarzynę nie tylko w kwestii dbania o urodę, ale i w korzystaniu z ulubionej używki jej bohaterki - alkoholu.
Widząc uchlanego faceta, wzruszamy ramionami i śmiejemy się, że jutro będzie się męczył. Natomiast widok pijanej kobiety budzi zgorszenie. W jednym i drugim przypadku nie wygląda to zbyt fajnie, bo się szmacą. Natomiast dlaczego akceptujemy chłopów, którzy piją, a kobiet już nie? Chodzi mi o to, żeby zmniejszyć dysproporcje w ocenie mężczyzn i kobiet. Nie wymagajmy od kobiet, żeby ciągle były zasznurowane, zamknięte w garach, smutkach i nie walczyły o chwilę przyjemności-rozrywki. To jakieś przedwojenne morale. Kobiety mają być kurami domowymi i pilnować ogniska domowego. Nie przystoi gotować obiadu na kacu. Ja się pytam, dlaczego? Może będzie trochę przesolony, ale czy to naprawdę jest problem? Nie chcę nikogo nakłaniać do hulaszczego trybu życia, ale, na litość boską, panowie, miejcie więcej tolerancji wobec kobiet - apeluje Walter. To, co dzieje się teraz, jest nieuczciwe.
Z wywiadu dla Plejady można dowiedzieć się również, że Katarzyna nie zawsze czuła się dobrze w swoim ciele. Jako nastolatka zmagała się z dużą nadwagą i "nienawidziła siebie".
Dojrzewanie to był dla mnie bardzo trudny etap. Byłam spasiona i przez moje sadło prawie się nie ruszałam - wspomina. (...) Jak zaczęłam chudnąć, przestałam mieć kompleksy. To była żmudna praca. (...) Byłam gruba, brzydka i źle ubrana. (…) Schudłam dwadzieścia kilogramów. Wcześniej zamiast chodzić, turlałam się. Nienawidziłam swojego ciała.
Katarzyna, która samotnie wychowywała dwójkę dzieci, w pewnym momencie ze względów finansowych na dziesięć lat zrezygnowała z aktorstwa i podjęła pracę w biurze. Okres ten wspomina jako jeden z najgorszych, który doprowadził ją do depresji.
Praca w agencji reklamowej na bardzo odpowiedzialnym stanowisku szefa produkcji filmowej była upiorna. Musiałam wszystkiego nauczyć się z dnia na dzień. Przypłaciłam to zdrowiem, stresem i depresjami. Straciłam dziesięć lat – ocenia z żalem.