U Kory trzy lata temu wykryto nowotwór jajnika. Piosenkarka wyznała później w wywiadzie, że miałaby znacznie większe szanse na wyleczenie, gdyby lekarze nie lekceważyli bólu, na który skarżyła się latami. Po udanej chemioterapii musi łykać lek, zapobiegający nawrotowi choroby, którego miesięczne opakowanie kosztuje od 18 do 24 tysięcy złotych. Na szczęście w zeszłym roku Ministerstwo Zdrowia podjęło decyzję o jego refundacji. Od tamtej pory Kora i tysiące kobiet, chorych na ten sam rodzaj raka, mogą z większym optymizmem patrzeć w przyszłość. W najnowszym wywiadzie dla Newsweeka piosenkarka wyznaje jednak, że każdy kolejny rok życia traktuje jako prezent od losu. Dlatego tak ją boli, że Prawo i Sprawiedliwość może utrzymać rządy w Polsce przez kolejne trzy, a może nawet siedem lat.
Pamiętam, że gdy brałam chemię, koło mnie leżała kobieta, która powiedziała, że ma cztery lata remisji bez lekarstw - wspomina Kora. Współczułam jej, bo wydawało mi się, że cztery lata to strasznie mało. Mój nowotwór był w tak zaawansowanym stanie, że każdy miesiąc to wieczność. Dziś jest lepiej, ale gdy ktoś w mojej obecności mówi: Nie ma co się martwić, porządzą jeszcze trzy lata, no w najgorszym razie siedem, to dla mnie jest jak policzek, jak zbrodnia na moich uczuciach, moim komforcie. Trzy lata? Gdybym wiedziała, że tyle pożyję, to skakałabym na księżyc. Ja się nie mogę z tym pogodzić. Z tym, że władza rozwala mój kraj. Partia zawłaszcza państwo. To niszczenie mojego szczęścia na finiszu życia. Tego wszystkiego, w co wierzyłam i na co pracowałam. Byłam tak nieprawdopodobnie szczęśliwa, gdy upadła komuna, a potem gdy weszliśmy do NATO i do Unii Europejskiej. Odzyskiwaliśmy wreszcie godność jako Polacy. Uwierzyłam, że mogę żyć tak jak chcę w moim własnym kraju. Że Polska będzie drugą Holandią. Bo Holandia to mój idealny kraj, pierwszy który zobaczyłam za granicą. Kwestie obyczajowe, które w innych krajach są przyczyną zamętów i swarów, tam są źródłem tolerancji. Ten 1989 rok to był koniec tego obsrania, tego upodlenia. Poczułam, że wreszcie mogę być pełnowartościowym człowiekiem, jak ci w Zachodu.
Niestety, jak wyjaśnia piosenkarka, nie do końca się udało. Winą obarcza obie strony, zarówno PiS jak i PO.
Kaczyński to wielki narodowy psuj. Mówimy, że jest inteligentny, czyta książki. No może czyta, ale inteligentny człowiek nie niszczy dobra i piękna. Nie hołduje brzydocie - mówi Kora. Znów jesteśmy w ciemnych, mętnych wodach międzywojnia. Czas pizzy z kaszanką, chrześcijańskiego kebabu i wsi, która urządza nam miasta. Czas zemsty mniejszości, która narzuca nam swoją wizję świata. Świata, którego brzydota nas poraża, z którym się nie identyfikujemy, którego wartości są nam obce. który w ramach zemsty chce nas uczynić niewolnikami swojej estetyki. Sztuka i polityka nie polegają na szukaniu najniższego wspólnego mianownika. Uważam, że władzę można połączyć ze sprawiedliwością. Rozumiem, że partia wygrywa wybory, ale to nie znaczy, że facet, dla którego najważniejszy jest zegarek, ma być ministrem transportu. Albo szaleniec ministrem obrony. PO to tchórze, oportuniści, koniunkturaliści, kabotyni. Jeden zapomniał, drugi nie wiedział, trzeci wolał ciepłą wodę w kranie, żeby się czasem nie sparzyć. Nie słyszeliśmy o pracownikach na kasach, którzy zarabiali po 800 złotych? Rząd nie słyszał o tym, że ludzie godzili się na głodowe wynagrodzenie? Głupia władza nie wiedziała, że tak się nie da żyć. Jak nie masz samochodu to masz gdzieś autostrady. W Polsce mieszkają dorośli ludzie, którzy nigdy nie byli nad morzem. W tym kraju zabrakło rządzącym serca.
Oberwało się także opozycji. Z nich Kora także jest niezadowolona.
Polityk musi mieć energię, jak artysta na scenie - wyjaśnia w wywiadzie. Energia to jest to, co porywa tłumy, może być cyniczna i szalona jak u Trumpa czy Kaczyńskiego, ale to działa na ludzi. A jaką energię miał Komorowski? W skali od 1 do 100 to chyba zero plus. Nasza opozycja przypomina przebitą dętkę. Alimenciarz, casanova i partia, która zapomina o ludziach.
Zgadzacie się z nią, że jest aż tak źle?