Przedwyborcza gorączka w USA trwa. Już tylko dwa dni dzielą nas od poznania 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Społeczeństwo podzieliło się na sympatyków Demokratki, Hillary Clinton i kontrowersyjnego Republikanina, Donalda Trumpa.
Również gwiazdy od początku zaangażowały się w kampanię. Większość z nich, tak jak Jennifer Lopez, Cher, czy Beyonce zadeklarowało publiczne poparcie dla Hillary.
Kwestie polityczne leżą na sercu również Robertowi De Niro, który w miniony czwartek został zaproszony na galę FIDF Western Region w Beverly Hills. Na tej samej imprezie obecny był również były aktor i gubernator z ramienia Partii Republikańskiej w Kalifornii, Arnold Shwarzenegger. Gdy aktorzy znaleźli się obok siebie i paparazzi zaczęli robić im zdjęcia, De Niro odmówił podania ręki Arnoldowi. Odsunął się i powiedział:
_Głosujesz na Trumpa? Jeśli tak, to nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!_
Schwarzenegger nie krył zażenowania, bo De Niro nie miał racji. W październiku na swoim profilu na Twitterze, odtwórca roli "Terminatora" zamieścił oświadczenie, w którym napisał:
Po raz pierwszy od 1983, odkąd zostałem obywatelem USA, nie będę głosował na kandydata Republikanów. Chociaż jestem dumny z bycia Republikaninem, jest pewna wartość którą cenię wyżej niż przynależność do partii - to Ameryka i Amerykanie.
De Niro chyba nie śledził Twittera gubernatora. Za to od początku popierał kandydaturę Hillary. Już po jej nominacji powiedział:
Mam nadzieję, że wygra. Zasłużyła na bycie prezydentem. Jest kobietą i to ważne bo jej spojrzenie może być tym, czego aktualnie nam trzeba.
De Niro nie sfotografował się z byłym gubernatorem Kalifornii, ale za to zrobił sobie zdjęcie z... Joanną Krupą. Ciekawe na kogo ona głosuje.